Frekwencja zaskoczyła organizatorów. Polscy rolnicy są zdeterminowani
To był największy rolniczy protest w Wielkopolsce. Jak informuje konińska policja przebiegł spokojnie i bezpiecznie.
Z parkingu przy giełdzie wyjechało przed południem 212 traktorów, ale po drodze dołączały się kolejne. W protest włączyli się również rolnicy z samochodami osobowymi.
– Kiedy rejestrowałam protest to liczyłam na 30 ciągników, a było w sumie około 300 pojazdów. Odnieśliśmy sukces, jeśli chodzi o wyzwanie, ale czy będzie skuteczny to okaże się w najbliższym czasie – mówiła Jolanta Nawrocka z Wielkopolskiej Izby Rolniczej w Koninie.
Rolnicy z powiatu konińskiego i kolskiego jeździli bardzo wolno ul. Warszawską, Przemysłową, Paderewskiego, Kleczewską i Poznańską. Tworzyły się spore korki, ale mieszkańcy uprzedzeni o utrudnieniach, podeszli do nich spokojnie.
– Maksymalnie trzeba było czekać w korkach 30 minut. Policjanci intensywnie działali, żeby udrożniać ruch na bieżąco. Nie doszło do żadnego zdarzenia – mówiła Maria Baranowska z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Koninie.
Nad bezpieczeństwem czuwało dzisiaj 60 funkcjonariuszy, w tym mundurowi OPP z Poznania. Zdaniem policji protest przebiegł spokojnie. Wśród strajkujących rolników był prezes Wielkopolskiej Izby Rolniczej.
- Cieszymy się, że tak wielu rolników uczestniczyło w proteście, żeby zamanifestować niezadowolenie ze zmian jakie zafundowała nam Komisja Europejska, wdrażając Zielony Ład. To rozwiązanie, które ogranicza produkcję rolną w Unii Europejskiej, a przede wszystkim w Polsce. Jesteśmy nauczeni, żeby produkować dużo dobrej żywności. Proponowane rozwiązania próbują nam krępować produkcję, przez ograniczenia klimatyczne i propozycje ugorowania czterech procent gruntów rolnych – mówił Robert Łuczak, prezes Wielkopolskiej Izby Rolniczej. – Są też inne postulaty, m.in. nadmierny import płodów rolnych z Ukrainy. My nie mamy nic przeciwko temu, żeby pomagać Ukrainie, ale domagamy się, żeby wszystkie płody rolne były poddawane szczegółowym kontrolom. Cała Europa się obudziła, a my jako Polska jesteśmy krajem przyfrontowym i to nas najbardziej dotyka. Rolnicy nas alarmują, że mają zboża od 2 lat – dodał.
Jolanta Nawrocka podkreślała, że protest nie był polityczny tylko gospodarczy. Jego celem było ratowanie polskich gospodarstw.
- Chcieliśmy zaprotestować, aby polityka unijna zatrzymała Zielony Ład, który jest dla nas niekorzystny, ogranicza naszą produkcję, każe ugorować cztery procent naszych gospodarstw, a także stosować różne ekoschematy i zabiegi rolnośrodowiskowe, które są sprzeczne z dobrą praktyką rolniczą – mówiła Jolanta Nawrocka. - Produkujemy zdrową, bezpieczną żywność i chcemy ją zabezpieczyć dla naszego kraju i Europy, a nie żebyśmy sprowadzali żywność niewiadomego pochodzenia. To też protest w obronie konsumentów, żeby doświadczyli bezpieczeństwa żywnościowego – dodała.
Polscy rolnicy są cierpliwi, ale do czasu. Ten czas dają nowemu ministrowi rolnictwa, który zadeklarował podjęcie próby weryfikacji decyzji związanych z Zielonym Ładem.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.