Konin. Prawie rok od likwidacji izby wytrzeźwień. To był błąd?
Likwidacja izby wytrzeźwień w Koninie nie dla wszystkich była strzałem w dziesiątkę. W grudniu minie rok od jej zamknięcia, a zdania wciąż są podzielone.
Likwidacja izby wytrzeźwień w Koninie nie dla wszystkich była strzałem w dziesiątkę. W grudniu minie rok od jej zamknięcia, a zdania wciąż są podzielone.
Kilka miesięcy temu pisaliśmy o tym jak wygląda codzienność na szpitalnym oddziale ratunkowym po likwidacji izby wytrzeźwień. Okazało się, że liczba pacjentów wzrosła dwukrotnie. A część z nich wypisana po obserwacji ze szpitala, wracała tam dwa, trzy razy w tygodniu. Lekarze SOR od sierpnia mają już nieco mniej pracy. Wszystko dlatego, że w policyjnej izbie zatrzymań, która spełnia rolę izby wytrzeźwień, zatrudniono lekarza. To on teraz kwalifikuje trafiających do komendy do szpitala, albo pozostawienia w areszcie.
Więcej pracy mają zdecydowanie mundurowi. Tylko w tym roku do policyjnej izby trafiło 913 nietrzeźwych.
- Nie jest tak źle jak mogłoby się wydawać. Mamy 20 miejsc i kolejnych 20 będziemy mieli w przyszłym roku. Obłożenie nie jest tak duże jak w izbie wytrzeźwień. Codziennie przyjmujemy od kilku do kilkunastu osób – mówi Maciej Antas, naczelnik wydziału prewencji Komendy Miejskiej Policji w Koninie.
Nieco mniej optymistycznie do sprawy podchodzi szef konińskiego oddziału Służby Ochrony Kolei.
- Likwidacja izby to był błąd. To była specjalistyczna jednostka. Teraz nie wiadomo kto się kwalifikuje. Osoba, która nie jest agresywna i nie zagraża, na kolei zagraża sama sobie. Tu jest duży ruch i w każdej chwili może stracić życie – mówi Dariusz Bobrowski, komendant komisariatu SOK w Koninie.
Na przygotowanie miejsc dla osób nietrzeźwych w budynku policji miasto przeznaczyło 1 mln zł. Kolejny milion złotych zostanie przekazany KMP w Koninie na prowadzenie izby zatrzymań w latach 2017 i 2018.
fot. archiwum