Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościWojna o rabatki

Wojna o rabatki

Dodano: , Żródło: LM.pl
Wojna o rabatki
„Zginiesz, zginiesz, zginiesz” - takiej treści tabliczkę zobaczyła niedawno pod swoimi oknami pewna mieszkanka piątego osiedla w Koninie.
„Zginiesz, zginiesz, zginiesz” - takiej treści tabliczkę zobaczyła niedawno pod swoimi oknami pewna mieszkanka piątego osiedla w Koninie.

Dziwna tabliczka jest w istocie skutkiem konfliktu pomiędzy dwiema sąsiadkami pani Wandy, z których jedna mieszka na parterze a druga - na pierwszym piętrze; niczym Paweł i Gaweł ze słynnego wiersza Aleksandra Fredry - jedna na górze, a druga na dole. Pani Wanda też mieszka na parterze - drzwi w drzwi z panią Marią, emerytowaną nauczycielką („35 lat w zawodzie”), która wprowadziła się tam niespełna trzy lata temu. I wkrótce potem zaczął się konflikt.

Zanim do bloku przy ulicy 11 Listopada wprowadziła się pani Maria, mieszkająca piętro wyżej pani Małgorzata (emerytowana urzędniczka Urzędu Miejskiego w Koninie, zajmująca się oświatą) miała życiową misję: wyeksmitować mieszkającego pod nią sąsiada: - W jego domu była regularna pijacka melina - mówi. Jako kobieta energiczna, dbała o spokój swój i sąsiadów, co niekoniecznie podobało się tym, którzy go zakłócali, a więc dzieciom i młodzieży oraz ich rodzicom - ludziom z natury rzeczy od niej młodszym. Doprowadziła na przykład do usunięcia ławeczek sprzed klatek schodowych, na których gromadziła się i hałasowała młodzież. Kiedy wreszcie uciążliwego lokatora z dołu udało się wyprowadzić, na jego miejsce wprowadziła się pani Maria.

Pani Maria, podobnie jak jej sąsiadka z góry, jest młodą emerytką i podobnie jak ona, ma dużo energii. A że lubi kwiaty, zaczęła je natychmiast sadzić pod swoimi oknami: tak przed, jak i za blokiem. Kibicowały jej w tym i pomagały obie sąsiadki z parteru, w tym lokatorka z naprzeciwka (pani Wanda) i mieszkająca przez ścianę sąsiadka z klatki obok. Wszystkie podziwiały ją za upór i pracę wkładaną w pielęgnację posadzonych roślin. Tymczasem między panią Marią i mieszkającą piętro wyżej panią Małgorzatą od razu niemal powstał konflikt. - Ma piękne kwiaty, nie przeczę - mówi lokatorka pierwszego piętra - ale ona niszczy drzewa!

Pierwszego aktu zniszczenia pani Maria miała dopuścić się nazajutrz po nocy, kiedy wiały silniejsze wiatry i - zdaniem pani Małgorzaty - obaliła rosnące pod oknami drzewo, zwalając to później na wichurę. Konflikt narastał i dzisiaj trudno odtworzyć jego etapy, panie wytaczają bowiem przeciwko sobie najróżniejsze oskarżenia. - Ona nie pozwala mi nawet podlewać kwiatów na balkonie i od razu mnie wyzywa - skarży się mieszkająca wyżej Małgorzata. - Tak macha specjalnie tą konewką, że chlapie mi na okna - ripostuje Maria z dołu. - Zdarzyło się, że wychyliła się przez balkon i spadło na nią kilka kropel, więc kiedy zaczęła mnie wyzywać, zapytałam „a co ta głowa tam robi?” - przypomina Małgorzata. - Któregoś razu zwróciłam jej uwagę, żeby nie trzepała na balkonie chodników, bo kurz leci mi na głowę, to usłyszałam „a co ta głowa tam robi?” - opowiada inną wersję tej historii Maria.

W walce z uzurpatorką z parteru pani Małgorzata była przez jakiś czas osamotniona, ale pewnego dnia zdobyła sojuszniczkę: panią Wandę, dawną dozorczynię, którą oburzyło, że sąsiadka z parteru obcina gałęzie, rosnącego pod jej oknem drzewa i usunęła dwa inne, posadzone przez nią ponad dwadzieścia lat temu.

- To były już stare krzewy, a na ich usunięcie uzyskałam zgodę spółdzielni mieszkaniowej - tłumaczy pani Maria (co byłoby ewenementem, bo na prośbę o usunięcie jakichkolwiek roślin urzędnicy KSM mają niezmiennie tę sama odpowiedź: „ochrona środowiska nie wyrazi zgody”).

Od tej pory w konflikt włączona została również pani Wanda, którą pani Maria oskarżyła o kradzież palików ogradzających kwietny klomb, a znajdujący się tuż przy drzewie, które stało się między nimi kością niezgody. Drzewo rośnie bowiem na wprost okna pani Wandy i do tej pory zasłaniało ją przed oczami osób spacerujących pobliska alejką. Pani Maria doszła natomiast do wniosku, że zbyt gęste i rozłożyste gałęzie zatrzymują wodę deszczową, która nie dociera do jej kwiatków. No i pani Wanda miała te paliki ukraść.

A potem doszło do jeszcze większej zbrodni, bowiem ktoś wykopał posadzone przez panią Marię rośliny: - Ktoś wyrwał trzynaście krzewów – skarży się kobieta – tuje, cyprysy...

Pani Maria wykonała więc trzy tablice, na których napisała „Złodzieju! Nie kradnij! Zginiesz-zginiesz-zginiesz!”. Dwie, które postawiła przed blokiem, pod swoimi oknami, ktoś dość szybko usunął. Została tylko ta trzecia, stojąca za blokiem, pod oknami pani Wandy i skierowana w ich stronę. - Ależ ja nie adresowałam tych tablic do nikogo konkretnego – tłumaczy pani Maria. - Chciałam tylko przestrzec złodzieja.

Co dalej z tym dziwnym konfliktem? Pani Maria bardzo nalegała, żebym napisał, że powinniśmy wszyscy dbać o zieleń w miejscu, gdzie mieszkamy. - Czasy socjalizmu i komunizmu się skończyły i spółdzielnia już tego za nas nie zrobi – tłumaczyła i dopytywała, czy aby na pewno nie piszę o tej sprawie na zamówienie pani Małgorzaty. - Niech pan tylko pisze uczciwie – napominała mnie jeszcze telefonicznie już po moim powrocie do redakcji.
Wojna o rabatki
Wojna o rabatki
Wojna o rabatki
Wojna o rabatki
Czytaj więcej na temat:społeczne
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole