Augustyniak po meczu z KKS: Gra o awans zaczyna się od początku
LKS Ślesin nie miał recepty na dobrze dysponowany zespół KKS 1925 Kalisz i w meczu na szczycie IV ligi uległ mu 0:2. Przewaga ślesinian nad wiceliderem stopniała do jednego punktu.
LKS Ślesin nie miał recepty na dobrze dysponowany zespół KKS 1925 Kalisz i w meczu na szczycie IV ligi uległ mu 0:2. Przewaga ślesinian nad wiceliderem stopniała do jednego punktu.
Jeszcze przed startem rundy wiosennej mówiło się, że mecz pomiędzy KKS 1925 a LKS może zadecydować o tym, kto zdobędzie mistrzostwo IV ligi. Przed samym meczem wiadome było, że obojętnie od wyniku lider się nie zmieni. Zmienić mogła się jednak drastycznie sytuacja mentalna obu zespołów.
Wcześniej obie drużyny toczyły ze sobą tylko korespondencyjny pojedynek. Nieco lepiej wychodzili z niego kaliszanie, którzy od startu wiosennej części rozgrywek nadrobili dwa oczka straty. Również w Ślesinie to goście byli stroną aktywniejszą i bardziej zdeterminowaną by wygrać. Jednocześnie obie drużyny od pierwszych minut mocno zabezpieczały swoje tyły wiedząc, że porażka może wiele kosztować.
Mała ilość sytuacji bramkowych wymuszać musiała zabójczą skuteczność – jedna akcja mogła przesądzić o losach meczu. W pierwszej połowie taką akcję przeprowadzili kaliszanie. W 22. minucie goście odebrali piłkę po, wydawałoby się, faulu. Sędzia puścił jednak grę, futbolówka trafiła na lewe skrzydło, skąd została dograna do Błażeja Ciesielskiego, a ten w sytuacji sam na sam pewnym strzałem pokonał bramkarza LKS.
- Ciężko mi oceniać tę sytuację, nie od tego jestem. Sędzia puścił grę, moi zawodnicy stanęli, czekali aż przeciwnicy wybiją piłkę. Gra się jednak do gwizdka sędziego. Przeciwnik wykorzystał nasze frajerstwo – komentował po spotkaniu trener ślesinian Damian Augustyniak.
Jego zespół jeszcze w pierwszej połowie mógł wyrównać, ale w sytuacji sam na sam Jacek Kuświk obronił strzał Łukasza Pietrzaka. W drugiej połowie kaliszanie skupili się na obronie, a zdecydowaną inicjatywę przejęli gospodarze. Ich ataki były jednak zatrzymywane jeszcze przed polem karnym, ślesinianie nie stwarzali również zagrożenia po stałych fragmentach gry.
Pośpiech w grze spowodował natomiast błąd w 86. minucie meczu. Piłkę na własnej połowie stracił Dawid Kierzek. Kaliszanie znaleźli się w polu karnym LKS, sytuację ratować próbował Damian Markiewicz, ale sfaulował zawodnika gości. Obrońca ze Ślesina obejrzał czerwoną kartkę, a rzut karny na gola zamienił Ivelin Kostov. KKS 1925 zwyciężył 2:0.
- Wyszliśmy po to, żeby wygrać. Gdzieś z tyłu w głowie jednak na pewno było to, że remis daje nam zachowanie statusu quo czterech punktów nad Kaliszem. Obiektywnie trzeba powiedzieć, że wygrała lepsza drużyna – podsumował spotkanie trener LKS Ślesin, Damian Augustyniak.
Liderem IV ligi pozostali ślesinianie, ale ich przewaga nad zespołem z Kalisza stopniała do jednego oczka. - Spokojnie nie jest. Przed startem mieliśmy sześć punktów przewagi, teraz mamy jeden i gra o awans zaczyna się od początku. Mieliśmy przed tym meczem pewien komfort, teraz już go nie ma – mówił Damian Augustyniak.
W kolejnym meczu LKS Ślesin zagra na wyjeździe z LKS Gołuchów.
LKS Ślesin: Dawid Kołodziejczak – Adrian Majewski (85’ Rafał Dębowski), Mateusz Majewski, Damian Markiewicz, Bartosz Andrzejewski, Jakub Woźniak (71’ Michał Kwiatkowski), Dawid Jarka (80’ Krzysztof Siedlecki), Paweł Krygier (67’ Dawid Kierzek), Łukasz Kujawa, Łukasz Pietrzak, Paweł Błaszczak.