Finisaż jak z surrealistycznego snu. Słynny artysta podziwiał muzeum

Zimę spędza na Martynice. Mieszka w Nowym Jorku, a trochę w Polsce. Rafał Olbiński odwiedził Konin, żeby zakończyć swoją wystawę w Muzeum Okręgowym.
Choć jego słynne prace można było oglądać od lipca, to wernisaż odbył się bez artysty. W nagraniu Rafał Olbiński tłumaczył się wtedy chorobą. Nadrobił jednak zaległości i przybył ostatniego dnia września na finisaż. Opowiadał o swojej twórczej drodze z artystycznym dystansem i nutką arogancji, do której się przyznaje, jak i do najnowszej miłości do golfa. Mówił, że malarstwa uczył się sam bo z wykształcenia jest architektem. Opowiadał także jak ze swoimi "nieoczywistymi" ilustracjami trafił na czołówki amerykańskich gazet.
Wieczór upłynął więc w miłej, lekkiej atmosferze, w otoczeniu prac światowej sławy artysty. To była ostatnia okazja aby je zobaczyć w gosławickim zamku. A przy okazji tych „pogaduszek” artysta „namalował” surrealistyczny obraz Konina.
- Odkrywa się rzeczy, o których się nie miało pojęcia – mówił o swoim przyjeździe w nasze strony. - Jak widzimy małe miejscowości we Włoszech to jesteśmy zachwyceniu. A taki Konin? W życiu nie pomyślałem, że to takie ładne miasteczko nad rzeką. Ta Warta taka spokojna. Siedzimy sobie w restauracji patrząc na tą spokojną wodę, fajna zieleń dookoła. Myślałem, że to jakieś przemysłowe miasto, zakurzone, z chłoporobotnikami się włóczącymi w tą i z powrotem. A tu śmietana intelektualna. No i to cudowne miejsce, muzeum, jak z surrealistycznego snu, z tym wiatrakiem, sadem owocowym...
Artyście za "odrobinę stresów" związanych z wystawą podziękowała Elżbieta Barszcz, dyrektor Muzeum Okręgowego w Koninie. Bukiet róż jednak z powrotem trafił w jej ręce w ramach wdzięczności za to spotkanie.