Strajki nie przeszkodziły w budowie walcowni w Koninie
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Wprawdzie decyzję o budowie walcowni aluminium przy konińskiej hucie podjęto już kilka dni po rozpoczęciu rozruchu elektrolizy, ale to wcale nie przesądzało terminu, kiedy inwestycja zostanie zrealizowana.
Wprawdzie decyzję o budowie walcowni aluminium przy konińskiej hucie podjęto już kilka dni po rozpoczęciu rozruchu elektrolizy, ale to wcale nie przesądzało terminu, kiedy inwestycja zostanie zrealizowana.
- Najbardziej chodziło o to, by budowa walcowni znalazła się w imiennym wykazie, załączonym do uchwały Komitetu Centralnego PZPR, w sprawie planu pięcioletniego – tłumaczy Jerzy Bartecki, ówczesny dyrektor Huty Aluminium „Konin”. O wszystkim przesądziło posiedzenie prezydium Komisji Planowania przy Radzie Ministrów, które w marcu 1968 roku zatwierdziło projekt wstępny budowy w Koninie walcowni blach i taśm aluminiowych.
Z walcowni na przedszkole
Przy okazji wielkich budów socjalizmu powstawały nie tylko obiekty czysto produkcyjne, a relacja dyrektora Barteckiego z posiedzenia komisji planowania pokazuje mechanizmy, rządzące w tamtym czasie podziałem funduszy inwestycyjnych. Po omówieniu projektu budowy szef huty wyraził bowiem zaniepokojenie okrojeniem wydatków na budownictwo towarzyszące, pod którym to pojęciem rozumiano między innymi obiekty socjalne, jak mieszkania, szkoła, przedszkole czy przychodnia zdrowia. Usłyszał wtedy od wicepremiera Stefana Jędrychowskiego, który był jednocześnie przewodniczącym komisji, że „należy oszczędnie gospodarować środkami”, a zaoszczędzone pieniądze można „wykorzystywać na zaprezentowane przez hutę cele”. - Zaoszczędziliśmy, choć nie na wszystko starczyło – zakończył swoją relację Jerzy Bartecki.
Zwinęli żagle
Kiedy było już za co budować, wciąż nie było odpowiedzi na pytanie: kto tę walcownię na polach pod Malińcem postawi. Bo Poznańskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego, które było generalnym wykonawcą elektrolizy, zaraz po uroczystości oddania jej do użytku w lipcu 1966 r. „zwinęło żagle”, jak wyraził się Jerzy Bartecki. - Na placu boju pozostaliśmy sami, ucząc się na własnych błędach, co na pewno do najprzyjemniejszych metod nie należało - dodał.
Pokoleniu wychowanemu w gospodarce rynkowej problem może wydawać się wydumany. Dzisiaj przecież na takie zlecenie znalazłyby się z miejsca dziesiątki chętnych. Ale w gospodarce planowej wszystko było z góry zaplanowane na kilka lat do przodu i nie wystarczyło mieć pieniądze, żeby zdobyć wykonawcę
Strajki nie przeszkodziły
Traf chciał, że dyrektor huty podzielił się swoim problemem z Józefem Zielińskim, ówczesnym dyrektorem Energobloku, firmy, która (wcześniej pod nazwą Beton-Stal) wybudowała elektrownię w Pątnowie. - Czy ty mojego przedsiębiorstwa nie bierzesz pod uwagę? – zapytał szef Energobloku z wyrzutem. Nie wystarczyło, oczywiście, porozumienie dyrektorów obu przedsiębiorstwa, bo zgodę musiały wydać jeszcze nadzorujące ich zjednoczenia. Kiedy ją wreszcie uzyskali, w kwietniu 1968 r. Energoblok wkroczył na plac budowy, a trzy miesiące później ruszyły prace budowlane.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.