Skocz do zawartości
Polska

Wybory 2024: Kandydaci na radnych gmin, powiatu i miasta. Zobacz, kto się zgłosił! [PEŁNE LISTY]

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościBez prawej ręki jeździł motorem, grał na pianinie, malował...

Bez prawej ręki jeździł motorem, grał na pianinie, malował...

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Bez prawej ręki jeździł motorem, grał na pianinie, malował...

Wszystkie zabudowania przy ulicy Kolejowej, stojące na zachód od skrzyżowania z Dworcową, zostały w latach sześćdziesiątych wyburzone, by zrobić miejsce kolejnym blokom trzeciego osiedla. Najdłużej przetrwał dom Kazimierza Jankowskiego, zbudowany przez niego zaraz po wojnie, która zabrała mu żonę, dziecko i prawą rękę.

Do Konina przyjechał w październiku 1938 r., tuż po zakończeniu dwuletniej służby wojskowej, by podjąć pracę na konińskim dworcu kolejowym jako dyżurny ruchu. Do rodzinnego domu w Sannikach, leżących w połowie drogi między Łowiczem a Płockiem, miał aż 130 km, ale chyba dość szybko zaaklimatyzował się w nowym miejscu, bo już wkrótce ożenił się z panną z Czarkowa.

Zmiażdżona między zderzakami

Wojna wszystko zmieniła. Kiedy w 1941 roku żona Kazimierza Jankowskiego umierała podczas porodu, był w dalekim Greifswaldzie koło Szczecina, dokąd koniński arbeitsamt wysłał go w charakterze robotnika kolejowego. Choć pogrzeb był podwójny, bo dziecko również nie przeżyło, okupanci nie pozwolili mu na udział w ceremonii pożegnania najbliższych.

Do Konina wrócił dopiero trzy lata później. Tym razem to Niemcy sami go odesłali do domu po wypadku, w którym stracił zdrowie. Podczas przetaczania wagonów, ktoś przez pomyłkę puścił na ten sam tor inny skład i jego prawa ręka została zmiażdżone między dwoma zderzakami. W szpitalu amputowano mu przedramię aż do łokcia.

Kierownik dworcowej kasy

Jakby tego było mało, kilka tygodni później, podczas styczniowych walk o Konin, został ranny w ocalałe prawe ramię i znów znalazł się w szpitalu. Doszedł do siebie na tyle szybko, że wiosną polskie już kierownictwo konińskiego dworca powierzyło mu funkcję kierownika kasy biletowej. Był jednocześnie na tyle sprawny, że na równi z podległymi sobie paniami siadał czasem w okienku kasowym i sprzedawał podróżnym małe brązowe kartoniki (fot. nr 1), które kilkadziesiąt lat później, wraz z wkroczeniem na dworce kolejowe kas komputerowych, zostały zastąpione papierowymi wydrukami.

Jedną z jego podwładnych była Zofia Przydział. Zaczęli spotykać się po pracy, wkrótce doszło do zaręczyn a w połowie września 1945 r. odbył się ślub młodej pary (fot. nr 2). Skromne przyjęcie weselne odbyło się w kamienicy przy ulicy Polnej (oficjalnie to była wtedy Bydgoska 13, dzisiaj Aleje 1 Maja), tej samej, która sześć lat temu została zburzona (fot. nr 3). Połowa budynku należała do rodziców panny młodej i tam też oboje zamieszkali, choć Kazimierz Jankowski miał do dyspozycji mały służbowy pokój na poddaszu dworca.

Bufet z cichym wspólnikiem

Wkrótce po ślubie Kazimierz Jankowski (fot. nr 4) otworzył bufet na dworcu, który został mu wydzierżawiony przez PKP. Jako pracownik kolei miał pierwszeństwo przed innymi oferentami. Bufet był prywatnym przedsięwzięciem, więc na zakup towarów potrzebne były pieniądze, których pan Kazimierz nie miał. Wyłożył je miejscowy piekarz, którego nazwisko nie zachowało się w rodzinnej pamięci. Wiadomo tylko, że był słusznego wzrostu.

strona 1 z 3
strona 1/3
Bez prawej ręki jeździł motorem, grał na pianinie, malował...
Bez prawej ręki jeździł motorem, grał na pianinie, malował...
Bez prawej ręki jeździł motorem, grał na pianinie, malował...
Bez prawej ręki jeździł motorem, grał na pianinie, malował...
Jankowscy5
Jankowscy6
Jankowscy7
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole