Skocz do zawartości

Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościPo wojnie Bielaj zabijał polskich żołnierzy strzałem w tył głowy

Po wojnie Bielaj zabijał polskich żołnierzy strzałem w tył głowy

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Po wojnie Bielaj zabijał polskich żołnierzy strzałem w tył głowy

W miarę postępu śledztwa postać Zygmunta Bielaja stawała się coraz bardziej tajemnicza i coraz więcej pojawiało się pytań, na które podejrzany udzielał sprzecznych odpowiedzi.

W miarę postępu śledztwa postać Zygmunta Bielaja stawała się coraz bardziej tajemnicza i coraz więcej pojawiało się pytań, na które podejrzany udzielał sprzecznych odpowiedzi.

Sprzeczności znaleziono również w jego dokumentach, szczególnie tych dotyczących jego pojawienia się w Polsce, podawał się bowiem za repatrianta z Ukrainy z polskimi korzeniami. Wpisywał w nich różne miejsca urodzenia, dwie różne szkoły, które miał ukończyć, raz ten, raz inny numer jednostki Armii Czerwonej, w której służył podczas wojny. Twierdził również, że nie był nigdy karany, choć z dokumentów zgromadzonych przez śledczych wynikało, że pod koniec lat czterdziestych został skazany za spowodowanie wypadku drogowego. Tych sprzeczności było dużo więcej, więc milicjanci postanowili dokładniej przyjrzeć się przeszłości Zygmunta Bielaja.

Bezwzględny i bez skrupułów

Zaczęto od Szczecina, gdzie podejrzany o porwanie doktor Stefanii Kamińskiej z Płocka (więcej na ten temat w artykule: „Porywacza lekarki zdradziły czcionki maszyny do pisania”) i wysyłanie listów do mieszkańców Konina z żądaniem okupu („Sprawca porwania szantażował zamożnych mieszkańców Konina”) tuż po wojnie poznał swoją żonę. Jak się okazało, poznał ją za pośrednictwem Aleksandra E., który pokazał śledczym twarz Zygmunta Bielaja zupełnie odmienną od znanej dotąd koninianom twarzy szanowanego kierownika biblioteki i redaktora Gazety Poznańskiej.

Zygmunt Bielaj i Aleksander E. przyjechali do Szczecina tuż po wojnie. Poznali się na początku 1945 r., krótko po tym jak Aleksander E. został na własną prośbę wcielony do Samodzielnego Batalionu Eksploatacji Dróg (SBED). – Podczas służby poznałem jednego z dowódców kontrolnego punktu paszportowego na jednej z wylotowych tras warszawskich – opowiadał śledczym Aleksander E. – Cieszył się sławą człowieka bardzo obrotnego, bez skrupułów i bezwzględnego w sposobie postępowania.

Zabijał strzałem w tył głowy

Zadaniem żołnierzy punktu kontrolnego było zwalczanie kontrabandy, szczególnie popularnej wtedy wśród żołnierzy wracających z Niemiec.

strona 1 z 3
strona 1/3
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole