Czego boi się nasz prezydent niczym diabeł święconej wody?
KONIN JEST NASZ
W Koninie nie buduje się nowych parkingów, bo nie ma na nie miejsca – przedstawiciele magistratu powtarzają tę tezę od początku dyskusji o strefie płatnego parkowania.
W Koninie nie buduje się nowych parkingów, bo nie ma na nie miejsca – przedstawiciele magistratu powtarzają tę tezę od początku dyskusji o strefie płatnego parkowania (SPP).
Niespełna dwa lata temu odbyły się konsultacje społeczne przed planowanym rozszerzeniem SPP między innymi o plac Górnika. Na wniosek, by wykorzystać na parking część skweru przed Konińskim Domem Kultury, czyli plac Niepodległości, jeden z urzędników zakrzyknął z przerażeniem, że „chyba by nas za to mieszkańcy zlinczowali”. Propozycja nie znalazła się w protokole ze spotkania ani nikt nie podjął na jej temat dyskusji.
Bo też pomysł wykorzystania na parking części olbrzymiego skweru w środku miasta bez wątpienia jest kontrowersyjny. Przeciwnicy zaprotestują zaraz przeciwko pomniejszaniu pięknie zagospodarowanego zielonego terenu, gdzie wiele osób całymi rodzinami mile spędza czas. I będą mieli rację. Ale nie jest to racja jedyna, bo w samym centrum miasta, gdzie obok siebie stoją gmachy Sądu Okręgowego, Starostwa Powiatowego i Konińskiego Domu Kultury miejsc parkingowych jest jak na lekarstwo. I potrzeba zaparkowania pojazdów, którymi do tych instytucji przyjeżdżają ludzie, to jest racja druga.
Już za kilka dni w pobliżu domu kultury i sądu rozpocznie się istny samochodowy armagedon, kiedy wokół KDK zaczną parkować jeden na drugim autokary z uczestnikami festiwalu dziecięcego. Żeby się pomieścić na, już i tak na co dzień zatłoczonych ulicach Bydgoskiej i Energetyka, ich kierowcy wyczyniać będą rzeczy, od których policjantom z drogówki powinny siwieć włosy, a bloczki mandatowe puchnąć. Ale nic takiego się nie stanie, bo w tych trudnych dniach policjantów tam nigdy nie było. Jakby się umówili z władzami miasta, żeby festiwalowym gościom nie robić wstrętów.
Bo festiwal ma służyć promocji miasta. Rozradowane, pięknie tańczące i śpiewające dzieci taką promocją na pewno są, ale już organizacja ich pobytu w postaci parkingu pod KDK to kompletna wizerunkowa klęska.
Gdyby na przykład część skweru od strony domu kultury (na zdjęciu wyżej) wykorzystać na parking, właśnie tam mogłyby zajeżdżać festiwalowe autobusy. A w pozostałe dni roku parkowałaby swoje pojazdy część pracowników, klientów i interesantów KDK, banku, sądu i pobliskiego sklepu. A gdyby starczyło miejsca, to i czytelnicy Miejskiej Biblioteki Publicznej mieliby gdzie zostawić samochód. Bo teraz muszą się sporo najeździć po pobliskich uliczkach, żeby znaleźć jakiekolwiek miejsce do zaparkowania. A kiedy jeszcze biblioteka organizuje tam ciekawe spotkanie, to jest prawdziwy dramat. I wstyd.