Woda podstawą sukcesu Konina. Ta z kranu i z... ust prezydentów

Wczoraj zresztą na ten temat za wiele nie usłyszeliśmy, bo przykład Zabrza nie za bardzo nadaje się do powielenia w Koninie, a doradca prezydenta Słupska mówił o zupełnie innych kwestiach. Wprawdzie bardzo istotnych i na pewno wartych rozważenia, ale nie dotyczyły one pozyskiwania nowych miejsc pracy.

Jednak już z wcześniejszego spotkania z prezydentem Nowej Soli można było wiele się nauczyć: jak pozyskiwać i w ciągu roku (a nie czterech lat) przygotować tereny inwestycyjne i na nich zarabiać oraz jak rozmawiać z inwestorami i przygotować urzędników do współpracy z nimi. Można się było nie tylko nauczyć, ale nawet skorzystać, bowiem Wadim Tyszkiewicz zaoferował wysłanie do nas któregoś z inwestorów, dla których w Nowej Soli nie ma już pracowników.

Wiceprezydent odpowiedzialny za gospodarkę Konina nie okazał zainteresowania propozycją gościa. Z kolei wczoraj powiedział rzecz zdumiewającą, ale sporo mówiącą o jego stosunku do czekającej nas w niedalekiej przyszłości gospodarczej katastrofy. Oznajmił bowiem, że „nikt nie jest przygotowany na upadek dużych firm”, z czego wynika, że Konin nieprzygotowany jest również i najwyraźniej przygotowywać się do gospodarczego trzęsienia ziemi nie zamierza.

Ale nic w tym dziwnego, przecież prezydentów i ich bliskich oraz, pozatrudnianych w miejskich urzędach i firmach znajomych i ich rodzin, problemy przeciętnych mieszkańców Konina nie dotyczą.

Robert Olejnik

koninjestnasz@portal.lm.pl