Marketystan nieuzbrojony czyli sprzedaż działek za taniochę
KONIN JEST NASZ
Ponad pół setki sklepów wielkopowierzchniowych sprawiło, że Konin zyskał na drugie imię Marketystan. Na Zatorzu powstaje właśnie kolejny taki sklep u zbiegu ulic Kleczewskiej i Paderewskiego.
Ponad pół setki sklepów wielkopowierzchniowych sprawiło, że Konin zyskał na drugie imię Marketystan. Na Zatorzu powstaje właśnie kolejny taki sklep u zbiegu ulic Kleczewskiej i Paderewskiego.
W zasadzie zgadzam się z prezydentem Sebastianem Łukaszewskim, że to rynek powinien weryfikować przydatność kolejnej placówki handlowej. Inwestycje sieciówek mają bowiem sens dopóty, dopóki ludzie chcą w nich kupować. Zresztą jedna z nich zapowiedziała niedawno, że właśnie na Zatorzu swój sklep (na zdjęciu) będzie likwidować. Zwykła kolej rzeczy w gospodarce rynkowej: jeden upada, na jego miejsce powstaje inny.
Ale dlaczego, pytają mieszkańcy, w Koninie prawie wcale nie inwestują firmy produkcyjne? Może chodzi o to, że miasto sprzedaje swoje działki nieuzbrojone? Bo taka właśnie (a właściwie dwie o łącznej powierzchni niespełna jednego hektara) została wystawiona na sprzedaż w 2015 r. między ulicami Kleczewską, Paderewskiego i Szymanowskiego i sprzedana za dwa miliony złotych.
Tymczasem firmy produkcyjne poszukują terenów uzbrojonych, a jeszcze lepiej wyposażonych już w hale produkcyjne. Żeby takie posiadać, miasto musi zainwestować, a co za tym idzie – zaryzykować, bo przecież nigdy nie wiadomo, kiedy i za ile inwestorzy kupią przygotowaną przez magistrat działkę.
Przypomnę, co mówił na ten temat prezydent Nowej Soli podczas wizyty w Koninie na początku czerwca: - Trzeba po prostu bardzo, bardzo chcieć i nie bać się ryzykować – powiedział Wadim Tyszkiewicz, zapytany o źródła gospodarczego sukcesu swojego miasta. - Stworzyliśmy dwie strefy przemysłowe na gruntach kupionych od prywatnych właścicieli i Skarbu Państwa, uzbroiliśmy i odsprzedaliśmy inwestorom. A kosztowała nas to sporo pieniędzy i nie było wiadomo, kiedy i czy w ogóle się zwrócą. Dzisiaj mam już inwestorów na stu hektarach i zapełniamy właśnie drugie sto hektarów. Ale teraz już zmieniły się preferencje, bo o ile kiedyś najważniejsze były dla mnie miejsca pracy, to teraz już nie. Teraz naszym problemem jest brak ludzi do pracy.
Jak widać, w Koninie o uzbrojone tereny wciąż trudno, a nasze władze, zamiast zainwestować w infrastrukturę, wolą sprzedawać gołe działki. Których cena jest przy okazji znacznie niższa od uzbrojonych. I na których można wybudować co najwyżej kolejny market.
Robert Olejnik
koninjestnasz@portal.lm.pl
Czytaj również: „Dopiero tuż przed wyborami prezydent zadba o rowerzystów”
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.