Woda znów nas zaleje, jeśli powtórzy się ulewa z połowy kwietnia
KONIN JEST NASZ
Wobec zapowiadanych przez meteorologów burz i nawałnic, mieszkańcy Konina pytają, czy woda znów nas zaleje.
Odpowiedź może być tylko jedna: tak, miasto znów zostanie zalane. Ale nie dlatego, że firma zajmująca się konserwacją kanalizacji deszczowej w Koninie potrzebowała tygodnia, żeby oczyścić wszystkie kratki odpływowe, prawidłowo zwane wpustami ściekowymi (na zdjęciu niżej). Większym problemem jest przekrój głównych kanałów deszczowych w mieście, który jest zbyt mały, by przyjąć tak dużą ilość wody, jaka się do nich dostaje, kiedy występują opady o nadzwyczajnym natężeniu. Takie, jakie mieliśmy w połowie kwietnia.
Grzegorz Pająk, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich, w którego gestii jest konserwacja kanalizacji deszczowej w Koninie, zapewnia też, że kanalizacja deszczowa w mieście, a więc kanały deszczowe wraz ze studniami rewizyjnymi, przykanaliki oraz wpusty ściekowe są regularnie czyszczone i odpowiednio konserwowane przez firmę, która wygrała przetarg na tę usługę. Z biuletynu informacji publicznej ZDM wynika, że pobiera za to prawie 300 tys. zł wynagrodzenia.
Z informacji, jakie uzyskałem z niezależnego od Urzędu Miejskiego źródła, wynika, że kanalizacja deszczowa w Koninie faktycznie jest drożna, choć jeszcze kilka lat temu były miejsca, gdzie główne kanały deszczowe do jednej trzeciej ich wysokości wypełniał piasek. Przeciętny mieszkaniec Konina nie jest w stanie zweryfikować tych twierdzeń, bo trzeba by w tym celu zejść do kanałów lub wprowadzić do nich kamery. Pozostaje wierzyć fachowcom na słowo.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.