Rafał Szadkowski idzie ze Świnoujścia na Hel. Wszystko dla Marcela
Ze Świnoujścia na Hel, czyli „Hel hen daleko dla Marcelka”. Rafał Szadkowski z Konina idzie wybrzeżem, żeby pomóc „Małemu Wojownikowi”.
Rafał Szadkowski na co dzień pracuje w elektrowni, a pasjonuje się m.in. capoeirą, siatkówką i biegami przez przeszkody. W ubiegłym roku jego znajoma zdecydowała się na podróż brzegiem morza, ale w połowie drogi musiała zrezygnować.
- Wtedy zaczęła mi w głowie kiełkować myśl, żeby zrobić sobie taki „spacer”. Jestem aktywny sportowo i wymyśliłem sobie, że aktywnie spędzę urlop – mówi pan Rafał.
Kiedy wyjeżdżał z Konina jeszcze nie wiedział, że jego podróż będzie miała cel nadrzędny.
- Po drodze do Szczecina kierowca, z którym jechałem zapytał mnie czy to w szczytnym celu. Wtedy pomyślałem o Marcelku – opowiada Rafał Szadkowski.
Historią półtorarocznego dziś chłopca, zmagającego się z neuroblastomą IV stopnia z przerzutami do głowy, kości i szpiku od kilku miesięcy żyje cały Konin. Organizowane są różne akcje, podczas których odbywają się zbiórki na rzecz Marcelka. A potrzeba jest ogromna, bo na teraz to 1,5 mln zł. Niedawno akcję wsparła Martyna Wojciechowska, która zachęcała do wpłacania pieniędzy na leczenie Marcela. Pan Rafał obserwował to co się dzieje w związku ze zbiórką i też postanowił pomóc.
- Napisałem do administratorów profilu Marcelka w mediach społecznościowych. Powiedziałem, że idę i czy można coś z tym zrobić, żeby zebrać jakieś pieniądze. Znam tatę Marcela, dlatego ta historia była mi jeszcze bliższa – mówi pan Rafał.
Na facebooku powstało wydarzenie pod hasłem „Hel hen daleko dla Marcelka”. Jest też zbiórka na stronie siepomaga.pl.
- Cieszę się, że pomagam. Teraz na pewno jest dużo większa odpowiedzialność i motywacja, żeby nie zrezygnować – podkreśla koninianin. - Dzisiaj w Pobierowie zrobiłem sobie specjalną koszulkę z Marcelkiem. Ludzie po drodze się interesują, pytają. Jeśli już jedna osoba wesprze akcję to będzie dobrze – dodaje.
Piechur podkreśla, że droga nie jest łatwa. Po piasku idzie się ciężko, a plaże czasem są trudne do pokonania.
- Buty co chwilę zalewa i raz idę boso, raz w butach, albo w sandałach. Największy problem mam z ładowaniem baterii. Znajomi mają przyjechać nad morze i chcą ze mną przejść kawałek. Wiem, że kupili mi panel słoneczny na plecak i problem się rozwiąże – mówi Rafał Szadkowski.
Mężczyzna wyruszył z Konina w miniony wtorek. W Świnoujściu rozpoczął wędrówkę od granicy z Niemcami. Kiedy rozmawialiśmy dziś telefonicznie był w Trzęsaczu. Wieczorem był już pomiędzy Pogorzelicą, a Mrzeżynem. Każdego dnia pokonuje od 30 do 40 km. Cała trasa liczy ok. 350 km. Na dojście do Helu daje sobie niewiele.
- Do przyszłej niedzieli chciałbym wrócić do domu – podsumowuje.
Panu Rafałowi życzymy powodzenia i trzymamy kciuki!