Nożem w serce. Monika Z. odpowiada za zabójstwo konkubenta
W Sądzie Okręgowym w Koninie ruszył proces 40-letniej Moniki Z., która w ubiegłym roku śmiertelnie ugodziła nożem 45-letniego konkubenta.
Do tragedii doszło w nocy z 28 na 29 października 2018 roku w miejscowości Budzisław Górny, gm. Kleczew.
- Działając w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia Zbigniewa K., (Monika Z. - od red.) ugodziła go nożem kuchennym o długości ostrza 18,5 cm w klatkę piersiową, po stronie lewej, powodując ranę kłutą prawej komory serca – czytała akt oskarżenia prokurator Joanna Dopierała z Prokuratury Rejonowej w Koninie.
Mężczyzna zmarł na miejscu. Kobieta w chwili zatrzymania miała blisko 2,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Dzisiaj, po blisko roku od zbrodni, zasiadła na ławie oskarżonych. Przed sądem przyznała się do zabójstwa. Wyjaśniła też jej okoliczności.
- Kiedy poznałam Zbyszka myślałam, że to mężczyzna mojego życia. Wydawał się być idealny. Taki ciepły człowiek, który pomoże mi wyjść z dołka po śmierci mamy – mówiła Monika Z. - Zaproponował, żebym się do niego przeprowadziła. Po jakimś czasie zaczął pokazywać agresję, zmienił się. Stracił pracę, pił. Zaczęło się piekło – dodała.
Zdaniem kobiety w ich domu dochodziło do awantur, a konkubent miał ją nękać, bić i wyzywać.
- Uciekałam do ojca, do Słupcy. Przyjeżdżał, udobruchał mnie i wracałam. Kochałam go. Chwilę było dobrze, a potem znowu szarpanie i bicie – wyjaśniała oskarżona.
Miesiąc przed zabójstwem, 40-latka myślała o odejściu od partnera. Jak twierdzi, miała dość siniaków. Feralnej nocy, po wspólnym wypiciu dwóch win, Zbigniew K. miał wpaść w furię bez powodu.
- Strasznie go denerwowało, że jestem wobec niego obojętna. Powiedziałam, że przestaję go kochać. Na co on chwycił mnie za włosy i powiedział: „zaraz ci rozje... ten k...ski ryj, powyrywam kłaki”. Złapałam co miałam pod ręką i uderzyłam – mówiła przed sądem Monika Z. - Oprzytomniałam jak leżał na podłodze. Próbowałam go w jakiś sposób ratować, wzywałam karetkę – dodała.
W toku śledztwa, 40-latka nie mówiła o przemocy ze strony partnera. Mówiła, że cały czas go kocha i nie pamięta co się stało. A nie wyprowadziła się od 45-latka wcześniej, bo nie umiała.
- On mnie od siebie uzależnił. Ja sobie wmówiłam, że nie dam sobie bez niego rady. Uważał mnie za swoją własność – wyjaśniała Monika Z.
Kobiecie za zabójstwo grozi od 8 lat więzienia, lub od 15 do 25 lat więzienia, lub dożywocie.