Stare Miasto. Robert Makłowicz o staromiejskim żurku i nie tylko
Robert Makłowicz, krytyk kulinarny, kucharz, dziennikarz spotkał się z publicznością w Starym Mieście i ze smakiem opowiadał o gotowaniu, nie tylko przed kamerą.
Spotkanie odbyło się w Gminnej Bibliotece Publicznej w Starym Mieście, gdzie można było również kupić ostatnio wydaną książkę Roberta Makłowicza. Spotkanie poprowadził Janusz Frysiak z Urzędu Gminy, który pytał gościa między innymi o ulubione potrawy, kulinarne zainteresowania, kulisy programów o gotowaniu.
- Gotowanie jest dla mnie pewnego rodzaju pretekstem – mówił R. Makłowicz. – Dla mnie jest to pewnego rodzaju klucz do otwarcia drzwi skarbca lokalnej kultury. Kuchnia jest jednym z najbardziej uniwersalnych narzędzi poznawczych do miejscowych kultury. W kuchni mamy wszystko, co jest odzwierciedleniem miejscowego klimatu, miejscowej tradycji, historii, ale także ludzkiego temperamentu. Jeśli to pokazuje w naturalnym otoczeniu przyrody, architektury, miejsca, ludzie, którzy tam mieszkają, to wówczas dostajemy pełny obraz.
Robert Makłowicz zdradził tajniki przygotowywania programów kulinarnych. – Trzeba właściwie dobrać danie – mówi podczas spotkania. – Dobieram przepisy reprezentatywne dla miejsca, ale również takie, które musza wyjść w danym miejscu, a często kręcimy przecież na łonie natury, w przestrzeni miejskiej. Największym przeciwnikiem gotowania jest wówczas wiatr bo zdmuchuje płomień.
Gość przyznał, że podczas swoich podróży jada zwykle, tam gdzie trafi. – Przed chwilą jadłem żurek w „Staromiejskiej” - powiedział R. Makłowicz i rozpoczął wykład o wielu odmianach żurku w zależności od regionu. – Gdyby kosztować w ciemno żurek, można by wiedzieć w jakiej części Polski się przebywa. Żurki są różne, jak wiele innych rzeczy, trochę zależy od tego w jakim dawnym zaborze jesteśmy. To są zupełnie inne zupy, chociaż baza jest ta sama, czyli kiszona mąka, powinna być żytnia, a w zalewajce, czy białym barszczu pszenna. Nie wiem jaka tu była, ale były osobno podane ziemniaki ze skwarkami, co się rzadko zdarza.
Gość przyznał, że sam na co dzień sam odżywia się tym, co miejscowe i sezonowe. – Powinniśmy jeść przede wszystkim to, co rodzi ziemia, po której stąpamy. Najważniejsza jest sezonowość, czyli nie jem w zimie pomidorów, szparagi jem w sezonie. My przecież wiele rozmawiamy o tym, co będziemy jeść, co zrobić na obiad.