Miasto przejmie willę Reymondów! Jeśli uzyska fundusze na remont
KONIN JEST NASZ
Po długich negocjacjach miasto podpisało wczoraj z właścicielami willi Reymondów porozumienie o przejęciu jednego z najpiękniejszych konińskich zabytków. Choć to wspaniała informacja, wcale nie oznacza, że możemy się już przestać martwić o jego dalsze losy.
Wydawało się, że wobec fatalnej sytuacji finansowej Konina plany odkupienia siedziby, pochodzących ze Szwajcarii, konińskich fabrykantów, są nierealne. A jednak udało się znaleźć taką formułę, która nie nadwyręża budżetu, a jednocześnie pozwala podjąć starania o uratowanie budynku.
Stojąca na rogu ulic Wojska Polskiego i Nadbrzeżnej willa, a więc w jednej z najlepszych na konińskiej starówce lokalizacji, została zbudowana pod koniec XIX wieku przez Edwarda Reymonda, właściciela Fabryki Machin, Narzędzi Rolniczych i Kotłów Parowych. Ludwik, syn Edwarda, po wojnie opuścił Konin wraz z rodziną a jego majątek został przejęty przez państwo, a konkretnie przez Państwowy Ośrodek Maszynowy.
Po 1990 POM sprzedano firmie Roltrans, dla której utrzymanie willi i oficyny z lokatorami było sporym obciążeniem finansowym, toteż w 2004 roku z ulgą odsprzedała dom (za symboliczną kwotę jednego euro) dwóm prywatnym nabywcom – Tadeuszowi Gajdeckiemu i Andrzejowi Kantkowi. Kiedy pięć lat później Tomasz Andrzej Nowak zaalarmował opinię publiczną, że willa Reymondów niszczeje, dziennikarze zapytali ówczesnego wiceprezydenta Andrzeja Sybisa, dlaczego to miasto nie przejęło zabytkowego budynku. Usłyszeliśmy wówczas, że wobec tak wysokich kosztów jego remontu, miasto uznało, że są pilniejsze potrzeby. - Nie stać nas było na fundowanie sobie tak kosztownej „bombonierki” - powiedział.