Konin: Koronawirus zabił w ubiegłym miesiącu ponad sto osób
KONIN JEST NASZ
W listopadzie zmarło w Koninie dwa i pół raza więcej osób, niż w tym samym miesiącu przed rokiem. To bez wątpienia skutek koronawirusa, choć nie wszystkie zgony można mu bezpośrednio przypisać.
Dane z Urzędu Stanu Cywilnego w Koninie są zatrważające. Przez pierwsze dziewięć miesięcy pandemii w statystykach nie było widać większej różnicy w liczbie zmarłych w stosunku do roku poprzedniego, a w kwietniu i maju wydano nawet mniej aktów zgonu niż rok wcześniej. We wrześniu był to nawet spadek znaczący, bo ze 140 we wrześniu 2019 roku, do 117 zaledwie w tym roku.
Jednak już w październiku ludzie zaczęli umierać częściej (aż 170 osób w porównaniu do 124) a w listopadzie zaczął się prawdziwy dramat. O ile rok temu zmarło w tym miesiącu w Koninie 108 osób, to w 2020 – 253!
To oznacza, że w ciągu trzydziestu dni przedostatniego miesiąca tego roku zmarło o dwa i pół raza więcej osób, niż w tym samym czasie rok temu! Dzieje się tak, mimo że dyrekcja szpitala zapewnia o wolnych miejscach w konińskiej lecznicy i respiratorach czekających na pacjentów.
– Mamy dwa oddziały covidowe i jeden zakaźny – wylicza Maria Wróbel, naczelna pielęgniarka WSzZ, pełniąca również obowiązki rzeczniczki prasowej. – Przebywa na nich obecnie sześćdziesięcioro ośmioro pacjentów, w tym czworo pod respiratorami.
Respiratorów nie brakuje, bo szpital ma ich pięćdziesiąt cztery i są one na wyposażeniu wszystkich wymienionych wyżej oddziałów, oddziału intensywnej opieki medycznej i karetek. Mimo to coraz więcej osób umiera, co świadczy o zjadliwości tej odmiany koronawirusa, która u części pacjentów bardzo szybko niszczy płuca, prowadząc do niewydolności oddechowej. Dlatego tak ważne jest odpowiednio wczesne zgłoszenie się do lekarza i podjęcie leczenia.
Błędnym decyzjom chorych sprzyja dziwna praktyka wywożenia pacjentów między innymi do Turku, choć w Koninie są wolne miejsca. Część z nich, a wiem o dwóch takich przypadkach, rezygnuje z udania się do szpitala po informacji od załogi karetki, że zostaną umieszczeni w placówce odległej od domu. Chorzy po pewnym czasie ponownie wzywali pogotowie i godzili się na wywiezienie do placówki poza Konin. Ich stan był już jednak tak ciężki, że w obu przypadkach – młodszy z mężczyzn miał niewiele ponad czterdzieści lat – skończyło się to śmiercią pacjentów.
- To nie my decydujemy o tym, dokąd nasze karetki zawożą pacjenta zarażonego covidem – tłumaczy Robert Mazurek, kierownik do spraw lecznictwa Wielkopolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego w Koninie. – Dyspozycje przychodzą z Poznania od pełnomocnik wojewody.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.