Skocz do zawartości
Polska

Wybory 2024: Kandydaci na radnych gmin, powiatu i miasta. Zobacz, kto się zgłosił! [PEŁNE LISTY]

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościMorderca był spokojny i opanowany. Właśnie wyszedł na wolność

Morderca był spokojny i opanowany. Właśnie wyszedł na wolność

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Morderca był spokojny i opanowany. Właśnie wyszedł na wolność

Ćwierć wieku temu, pod koniec stycznia 1996 roku Olek Ruminkiewicz wyszedł po południu z domu i już do niego nie wrócił. Dwa dni później od rodziców dziecka zażądano okupu.

Szantażystą okazał się znany ojcu chłopca Krzysztof F., niegdyś sędzia, potem właściciel siłowni. Mężczyzna przyznał się do próby wyłudzenia stu tysięcy złotych, które miały pokryć jego długi, będące wynikiem uzależnienia od hazardu, ale zarzekał się, że ze zniknięciem chłopca nie ma nic wspólnego (więcej szczegółów w artykule „Dwa miesiące łudzili się nadzieją, że ich dziecko wciąż jeszcze żyje”).

Chciał sobie wyrobić alibi

Po zatrzymaniu Krzysztofa F. dla Wojciecha Ruminkiewicza stało się jasne, dlaczego nazajutrz po zniknięciu Olka mężczyzna sugerował w rozmowie, że to na pewno jest porwanie i że będzie musiał przygotować się na finansowe żądania.

- Pytał mnie, w jakim czasie mógłbym zgromadzić pieniądze i jaką kwotę - opowiadał dziennikarzom ojciec chłopca.

Zaskoczony zachowaniem prawnika był również ówczesny zastępca komendanta rejonowego policji Mieczysław Torchała.

- Podejrzany podszedł do mnie i powiedział, że wcześniejsze sugestie jakoby dziecko po raz ostatni widziane było o godzinie siedemnastej w salonie gier są błędne, gdyż on spotkał się z Olkiem o siedemnastej dwadzieścia, a nawet przewoził go ze swojej siłowni do kancelarii. Dziwnym wydało mi się przyznanie do takiego faktu.

Taką samą informację Krzysztof F. przekazał matce Olka.

- Pewnie podejrzany był widziany z chłopcem i chciał sobie w ten sposób wyrobić alibi – przypuszczał Mieczysław Torchała.

Denerwował się wyjątkowo

Śledczy bardzo dokładnie sprawdzili, jak Krzysztof F. spędził ów feralny poniedziałek, szczególnie trzy godziny po tym, kiedy widziano chłopca po raz ostatni. Zajęcia wymienione przez podejrzanego nie mogły mu zająć aż tyle czasu.

- Twierdził, że był wtedy u znajomego w Żychlinie w sprawie treningów tenisa stołowego – dzielił się swoimi spostrzeżeniami z czytelnikami Wielkopolskiego Zagłębia Mieczysław Torchała.

Tymczasem ów znajomy powiedział policjantom, że tak naprawdę nie wie, po co Krzysztof F. do niego przyjechał, a cała wizyta trwała raptem kilka minut. Zapytany, czy rozmawiali o tenisie, poinformował, że już dawno nie miał rakietki w ręku.

Prawnik zeznał, że po wizycie u znajomego pojechał na stację benzynową pod Tuliszkowem. Policjanci skrupulatnie wyliczyli, że na dotarcie do obu tych miejsc, wizytę u znajomego i zatankowanie oraz powrót, wystarczyłaby w zupełności połowa podanego przez niego czasu. W alibi Krzysztofa F. pojawiła się więc potężna luka, ale nie było ani Olka, ani jego ciała, więc śledczy nie mieli w ręku żadnych dowodów.

strona 1 z 3
strona 1/3
Morderca był spokojny i opanowany. Właśnie wyszedł na wolność
Morderca był spokojny i opanowany. Właśnie wyszedł na wolność
Morderca był spokojny i opanowany. Właśnie wyszedł na wolność
Morderca był spokojny i opanowany. Właśnie wyszedł na wolność
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole