Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościW sądzie musiała udowadniać, że nie jest kochanką cudzego męża

W sądzie musiała udowadniać, że nie jest kochanką cudzego męża

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
W sądzie musiała udowadniać, że nie jest kochanką cudzego męża

„Dana osoba nie zadowalnia się tem, że przetrzymuje męża mego po całych dniach i nocach, ale naciąga go na różne wydatki, na przykład kupno zegarka czy afisze do szkoły”.

Rzadko się zdarza, żeby podejrzeniami o małżeńską zdradę zajmował się ważny powiatowy urzędnik i sądy dwóch instancji. A taką właśnie interwencję wywołało pismo z powyższym cytatem, jakie prawie dziewięćdziesiąt lat temu trafiło do Inspektora Szkolnego w Koninie. Ponieważ „dana osoba” była nauczycielką, autorka donosu prosiła, aby urzędnik z powiatu położył kres niemoralnemu prowadzeniu się podwładnej.

Afisze „wzioł” na kredyt

Dodać muszę, że pretensje o wydatki miały wymiar nie mniej poważny od tego obyczajowego, bo – jak wynika z cytowanego pisma – aby im sprostać, mąż pani Janiny (imiona i nazwiska czwórki głównych bohaterów tej opowieści zostały zmienione) wystawił weksel na sumę 44 zł. A była to połowa mniej więcej ówczesnych jego zarobków.

Do rozżalonej małżonki nie przemawiał nawet fakt, że domniemanej kochance pan Adam nie kupował kwiatów ani biżuterii, tylko - jak skrupulatnie to wyliczyła w swoim piśmie - afisze „Chrzest Polski 966 rok i słowa mające »rz« w pośrodku i na końcu wyrazu, które wzioł na kredyt w sumie 6,50 zł i do dnia dzisiejszego jest nie uregulowane” (pisownia oryginalna).

Wziąwszy pod uwagę, że polska szkoła zawsze cierpiała na niedofinansowanie, a kilkanaście lat po odzyskaniu niepodległości owe braki były dużo bardziej dotkliwe niż dzisiaj, można śmiało rzec, że wydatki pana Sosnowskiego miały wymiar wręcz patriotyczny.

Wyzwała ją od k..., małpy i świni

Zaniepokojony inspektor szkolny wezwał do siebie Helenę Gruszecką, dwudziestosześcioletnią nauczycielkę w małej wiejskiej szkole gdzieś w konińskim powiecie. Rzecz działa się na początku wakacji, ale i tak młoda kobieta musiała wstać bardzo wcześnie, żeby zdążyć do Konina na godzinę dziesiątą rano, bo o publicznej komunikacji w 1932 roku nie było mowy.

Z wyjaśnień pani Heleny wynikało, że Adam Sosnowski jest kolegą jej męża, a łączy ich zawód kościelnego organisty, który wykonują w sąsiadujących ze sobą parafiach. Stąd częste wizyty pana Adama w ich domu.

Przy okazji wyszło na jaw, że pewnego przedpołudnia kilka miesięcy wcześniej zazdrosna żona wpadła niespodziewanie do domu Gruszeckich i, zastawszy tam swojego męża w towarzystwie pani Heleny, zrobiła jej karczemną awanturę, czego świadkiem była starsza siostra gospodyni. Jak zeznała później w sądzie ta ostatnia, obelgi „kurwa”, „małpa” i „świnia” słyszała cała wieś.

Poszła do sądu

Nie obeszło się bowiem bez sądu, do którego młoda nauczycielka musiała - żeby nie stracić pracy w szkole – złożyć pozew przeciwko Janinie Sosnowskiej. Sprawa długo nie trwała i wkrótce zapadł wyrok korzystny dla pani Heleny. Za pomówienie jej o niemoralne prowadzenie się w piśmie do Inspektora Szkolnego oraz publiczne uchybienie godności osobistej nauczycielki kilka miesięcy wcześniej Janina Sosnowska została skazana na miesiąc aresztu w zawieszeniu na dwa lata i pięćdziesiąt złotych grzywny.

strona 1 z 3
strona 1/3
1615478291-azze0j-hotel-litewski.jpeg
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole