Kleczew. Będzie referendum w sprawie odwołania Rady Miejskiej?
Do kleczewskiego magistratu wpłynęło zawiadomienie o planie wystąpienia z inicjatywą odwołania Rady Miejskiej przed upływem kadencji. Burmistrz chociaż od 2,5 roku ma przeciwko sobie większość radnych (opozycyjny klub Samorządni'2018 liczy 8 osób - od red.) to jest przeciwny referendym. - Daję sobie z nimi radę i nauczyłem się już pracować z „rządem mniejszościowym“ – podkreśla Mariusz Musiałowski.
Pod koniec czerwca burmistrz Mariusz Musiałowski po raz drugi nie otrzymał wotum zaufania. To otworzyło Radzie Miejskiej w Kleczewie drogę do rozpisania referendum o jego odwołanie. Sam burmistrz zachęcał do tego opozycyjnych radnych.
– Jeśli taki krok uczynicie to obiecuję, że poddamy również ocenie pracę Rady Miejskiej. Może czas już przeciąć złośliwości - powiedział podczas sesji absolutoryjnej Mariusz Musiałowski.
Sprawę w swoje ręce wzięła jednak siedmioosobowa grupa mieszkańców gminy Kleczew. Przedwczoraj do burmistrza wpłynęło zawiadomienie o planowanej inicjatywie referendalnej w sprawie odwołania Rady Miejskiej. Mariusz Musiałowski odniósł się do tego w mediach społecznościowych.
- Nie rozumiem dlaczego 8 radnych próbuje przeszkadzać, ale daję sobie z nimi radę i nauczyłem się już pracować z "rządem mniejszościowym". Pewnie, że wolałbym, aby sesje rady były normalne, tzn. merytoryczne i żebym nie musiał "kopać się z koniem". Dla mnie argumentem "na nie" są jednak finanse. Jeśli Mieszkańcy podejmą inną decyzję i do referendum dojdzie - najgorszym co mogłoby się zdarzyć byłaby zbyt niska frekwencja – podkreślił Mariusz Musiałowski.
W związku z tym, że w 2018 roku w wyborach wzięło udział 5397 osób to żeby referendum było skuteczne, musi wziąć w nim udział 3238 osób.