Skocz do zawartości
Polska

Wybory 2024: Wybór prezydenta Konina zależy od tych, którzy... pozostaną w domach

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

PILNE

Od godz. 13.30 wstrzymana z powodu awarii dostawa wody na ul. Karłowicza 5. Na czas przerwy będzie podstawiona cysterna.

LM.plWiadomościPrzez Grzybowo do Goliny

Przez Grzybowo do Goliny

Dodano: , Żródło: PTTK Konin
Przez Grzybowo do Goliny
Na Międzynarodowy Zjazd Wojowników Słowiański do Grzybowa wybrali się w minioną sobotę konińscy rowerzyści z PTTK. Otrzymaliśmy właśnie bogatą relację z tej wyprawy.
Na Międzynarodowy Zjazd Wojowników Słowiański do Grzybowa wybrali się w minioną sobotę konińscy rowerzyści z PTTK. Otrzymaliśmy właśnie bogatą relację z tej wyprawy, którą niżej prezentujemy.

Roku Pańskiego 2011, w dniu 20 sierpnia grupa 12 wojów i wojek z grodu pod znakiem białego konia wyruszyła z poselstwem dobrej zabawy do prastarego grodu w Grzybowie nieopodal Wrześni.

Przyodziani jedynie w lekkie zbroje typu sportowego, z uniesionymi przyłbicami swoich kasków, dosiedli wierne rumaki na stacji Września i pomknęli przed siebie. Po krótkiej wizycie w centrum miasta i sporządzeniu okolicznej ryciny na pamiątkę, zwarli szyki na szlaku prowadzącym do Sokołowa. Tam cześć oddali powstańcom polskim poległym w walce z wojskami pruskimi. Dalej pod komandorią Marii Rysztof, niepomni na piekące słońce, wiatry srogie i błędy kartografów pognali ku nowej przygodzie.

Gród w Grzybowie otworzył swe podwoje o godzinie 12.00 czasu starosłowiańskiego. W okazałej bramie powitało nas kilku współczesnych wojów, którym należało złożyć daninę na bilety wstępu, a następnie te bilety w postaci papierowych opasek nadgarstkowych zostały założone na nasze ręce. Tak zaopatrzeni wkroczyliśmy w inny świat, cofając się o kilka wieków w czasie. Kronikarz tej wyprawy, Joanna z Chrzanowa, zadbała by kolejną kartę naszej księgi wspomnień przyozdobiła pamiątkowa pieczęć z Grzybowa. Od tej chwili już nic nie stało przybyszom z Konina na drodze do zwiedzenia starosłowiańskiej osady.

Na obrzeżach rozległego placu rozlokowały się płócienne namioty, kryjące w swoich wnętrzach mieszkańców przybyłych z różnych zakątków świata, aby uświetnić grzybowskie dni. Oprócz typowych słowiańskich rodzin, rozlokowali się pisarze arabscy, wróżbici czytający z runów (fusów wtedy nie znali), kramarki sprzedające garnki, ozdoby i tkaniny. Raj dla kobiet i dzieci. Dla mężczyzn otworzyli swe kramy snycerze, rogarze i kowale prezentujący znakomite wyroby swych rąk, począwszy od kielichów z rogów, metalowych grotów strzał, noży myśliwskich aż po hełmy, szyszaki i miecze. Dla walecznych wojów wszystko czego dusza zapragnie.

Każdy mąż mógł spróbować swoich sił strzelając z łuku, kuszy lub walcząc na miecze. Białogłowy zaś próbowały piec podpłomyki, rozpoznawać zioła i przygotowywać kunsztowne ozdoby. Dla każdego coś miłego... Przy dźwiękach fletów i brzdąkadeł dzieci i dorośli bez wyjątku oddawali się śpiewom i skocznym tańcom, wciągając w tę zabawę nie tylko współplemieńców ale także zgromadzoną gawiedź.

W ogromnej (z punktu widzenia dzieci) piaskownicy, przypominającej teren wykopalisk, najmłodsi wydobywali przy pomocy szpadelków, pędzli lub własnych rąk cenne znaleziska: fragmenty kości domowych zwierząt, gliniane skorupki naczyń, okrągłe kamyki – zabawki słowiańskich dzieci. Radości i frajdy nikomu nie brakowało, a wykopane przedmioty trafiały do rąk pani Anny Wrzesińskiej, która każdemu chętnie tłumaczyła, do czego służyły lub co przedstawiają wybrane fragmenty glinianych naczyń i kości. Prym wśród małych archeologów wiodła Iza Pęcherska.

Dla zmęczonych wędrowców przeznaczono środek placu, na którym można było zażyć słodkiej drzemki w palących promieniach słońca Swaroga (skorzystały z tego Marysia i Jola) lub siedząc obserwować rozgrywające się przed oczami widzów obrazy, żywcem wycięte z kart historii: walki na miecze i topory, zwyczajną krzątaninę pierwszych Słowian, kupcowanie (męska część konińskiej wyprawy). Dla spragnionych otwarto karczmę (bardzo współczesną jak na tamte czasy), w której podawano staropolskie jadło i napitki.

Trzygodzinny pobyt w krainie naszych prapraprapradziadów zakończyliśmy zwiedzając rekonstrukcję fragmentu muru, odkopanego na miejscu grodu w Grzybowie. Atrakcją były eksponaty pochowane sprytnie w szklanych tubach lub szufladach, które każdy mógł obejrzeć, dotknąć, wyciągając z zakamarków i szczelin historii. Ozdoby, groty strzał, ziarna, wszystko czego do życia potrzebowali nasi dziadowie.

Mijając bramę wjazdową, ponownie przekroczyliśmy wrota czasu i znaleźliśmy się we współczesnym nam świecie. Drogę powrotną nasza komandor rajdu Maria Rysztof poprowadziła opłotkami do swego rodzinnego grodu – Goliny. Tam znaleźliśmy się w magicznym ogrodzie – parku, w którym rosną zabytkowe drzewa oraz znajduje się klasycystyczny dworek, obecnie siedziba przedszkola. Krętą dróżką dotarliśmy do tajemniczego kamienia. Jak głosi związana z nim legenda - żona dziedzica wolała szyć, zamiast chodzić w niedzielę do kościoła. Za ten czyn Bóg ukarał niewiastę, zamieniając ją w kamień. W górnej części obelisku znajduje się otwór wielkości naparstka. Podobno niewiasta obcina palec każdemu śmiałkowi, który odważy się go włożyć do kamiennego otworu.

Ścieżkami przez łąki i lasy dotarliśmy do okolic Kolna, gdzie natknęliśmy się na grupę Rodzinnych Rajdów Rowerowych Golina. Zbieg okoliczności czy palec boży? Na rozstajach drogi nr 92, rozdzieliliśmy się. Golinianie na lewo (w tym nasza komandor), Koninianie na prawo (bez podtekstów politycznych). Do domów dotarliśmy około wieczerzy po blisko 73 stajach (km) wspaniałych wrażeń.

Tekst i zdjęcia: Joanna Chrzanowska, Piotr Pęcherski
Przez Grzybowo do Goliny
Przez Grzybowo do Goliny
Przez Grzybowo do Goliny
Przez Grzybowo do Goliny
Przez Grzybowo do Goliny
Czytaj więcej na temat:Grzybowo, rowerzyści, ciklo, PTTK
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole