Biznes zachodzącego słońca

Koninianie boją się prowadzić własne firmy. Wskaźnik przedsiębiorczości w mieście jest najgorszy w Wielkopolsce.

Trwają konsultacje w sprawie obywatelskiej strategii rozwoju Konina. Już teraz widać co najbardziej boli miasto. Największym problemem jest bezrobocie, które sięga 13 procent. Niedługo wskaźnik ten może się zwiększyć, w związku z widmem zwolnień w konińskiej kopalni.

Niestety mimo kiepskiej sytuacji na rynku pracy, mieszkańcy niechętnie myślą o własnej działalności gospodarczej. Zaledwie 105 na tysiąc koninian prowadzi własny biznes. To, zdaniem radnego Jana Urbańskiego wynik przywiązania do wielkiego przemysłu. – Zawsze podaję za przykład Sopot. Tam nie było przemysłu i ludzie byli zmuszeni do tworzenia firm. W tej chwili poziom bezrobocia mają na poziomie trzech procent – mówi Urbański. – U nas wszyscy byli przyzwyczajeni, że mają pracę a teraz przemysł się kończy i musimy się zastanowić jak zachęcić młodych ludzi do aktywności – dodaje.

Brak ducha przedsiębiorczości widać doskonale w projektach unijnych, na które miasto pozyskało pieniądze. Chętnych do skorzystania z 40 tys. zł dotacji do działalności gospodarczej w Koninie nie było. – Mieliśmy ogromny problem przy pierwszym projekcie unijnym, żeby uzbierać 70 osób. Na trzy dni przed zamknięciem naboru mieliśmy 30 osób – mówi wiceprezydent Marek Waszkowiak.

Zdaniem Romana  Jankowskiego, szefa wydziału działalności gospodarczej i rozwoju w konińskim magistracie, brak przedsiębiorców w mieście to kwestia strachu i tradycji. – Ludzie nie mają zabezpieczenia na wkład własny, a to jest wymagane. Na to nakłada się brak tradycji przedsiębiorczości i mamy to, co mamy – mówi Jankowski.
Pomysłów na przełamanie biznesowej czarnej dziury, jest wiele. Wśród najważniejszych warto wymienić nieodpłatne przekazywanie przedsiębiorcom działek, otwarcie centrum obsługi klienta biznesowego dla młodych przedsiębiorców oraz stworzenie inkubatora przedsiębiorczości. Co z tego uda się zrealizować? Tego nie wiadomo.