Koniec węglowego mitu
Prawda jest gorzka i mało kto uwierzy już w bajki, że Turek i okolice słynąć będą z silnego przemysłu energetycznego przez długie lata. Samorządowcy, którzy wiele razy snuli wizje tego, co stanie się, kiedy zniknie kopalnia, dziś już niechętnie rozmawiają. Dowodem może być to, że na konferencji, którą w poniedziałek rano zorganizowali dziennikarze. Spośród zaproszonych włodarzy gmin i miast powiatu tureckiego, zjawił się tylko jeden – wójt gminy Brudzew. Pozostali najwyraźniej postanowili korzystać z uroków sezonu urlopowego, albo tak jak starosta Zbigniew Bartosik zajęci byli przyjmowaniem interesantów.
Obecny na spotkaniu z dziennikarzami Cezary Krasowski mówił, że o końcu kopalni trzeba było informować ludzi już w latach 90., a teraz jest już na to ostatni moment. Nie chciał zbyt wiele mówić o tym, jakie słowa padły podczas spotkania wójtów i burmistrzów z powiatu tureckiego z przedstawicielami ZE PAK, które odbyło się 18 lipca. Pewne jest jednak to, że nie można dłużej żyć złudzeniem, że elektrownia będzie działać tak jak dotąd. Nie wiadomo natomiast co w takim razie z ciepłem dostarczanym mieszkańcom Turku, co z węglem, który po wygaszeniu elektrowni wciąż znajdować się będzie w pokładach kopalni Adamów.
Eksploatacja obecnych złóż kopalni zakończy się w 2023 roku. Elektrownia swój żywot zakończyć ma wcześniej, bo z końcem roku 2017. To nie są dobre wiadomości dla mieszkańców Turku i okolic, którzy do tej pory karmieni byli mitem niekończących się pokładów węgla i świetlanej przyszłości regionu. Włodarze poszczególnych gmin powiatu tureckiego napisali pod koniec czerwca do prezes ZE PAK Katarzyny Muszkat list, w którym proszą o rozpatrzenie możliwości budowy nowego bloku elektrowni o mocy 500 MW, który przez pięć, sześć lat był by opalany węglem z obecnych złóż. Później przez 35 lat w węgiel pochodzić miał by ze złóż Grochowy-Siąszyce i Piaski. Na to jednak nie ma co liczyć.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.