Skocz do zawartości
Polska

Wybory 2024: WIECZÓR WYBORCZY KONIN 2024 - II TURA - NIEDZIELA 20:55

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościSyn konińskiego fabrykanta

Syn konińskiego fabrykanta

Z HISTORII KONIŃSKIEJ KOPALNI

Dodano: , Żródło: Kurier Koniński
Syn konińskiego fabrykanta

Jednym z pierwszych inżynierów zatrudnionych przez konińską kopalnię był Stefan Włodarczyk - syn przedwojennego konińskiego fabrykanta. Paradoksem jest, że kiedy on budował kolejne odkrywki, w tym samym czasie ludowa władza doprowadzała Fabrykę Maszyn Rolniczych jego ojca do upadku.

Jednym z pierwszych inżynierów zatrudnionych przez konińską kopalnię był Stefan Włodarczyk - syn przedwojennego konińskiego fabrykanta. Paradoksem jest, że kiedy on budował kolejne odkrywki, w tym samym czasie ludowa władza doprowadzała Fabrykę Maszyn Rolniczych jego ojca do upadku.

Pracę w konińskiej kopalni Stefan Włodarczyk podjął kilka miesięcy po ukończeniu w 1950 roku studiów na wydziale elektrycznym Politechniki Gdańskiej. Rozpoczął je w 1945 roku, choć maturę zdał sześć lat wcześniej, w maju 1939 roku w Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącym w Koninie czyli dzisiejszym I Liceum. W sierpniu pojechał do Warszawy, żeby wziąć udział w kursie przygotowawczym do egzaminu wstępnego na Politechnikę, ale zamiast pióra, wziął do ręki karabin. Kiedy 1 września zajęcia na uczelni zostały zawieszone, 17-latek zgłosił się ochotniczo do 4 kompanii IV batalionu 360 pułku piechoty. Po kapitulacji stolicy, 28 września jego kompania złożyła broń na placu przed szpitalem przy ul. Płockiej. - Po parodniowym pobycie w obozie jenieckim w Pruszkowie zostałem zwolniony i z przepustką w kieszeni wróciłem w polskim mundurze do Konina - wspomina.

Technikum i Telefunken

Długo się domem nie nacieszył, bo w lutym następnego roku został wraz z całą rodziną (rodzice, siostra i brat) wysiedlony do Bochni. - Potem przeprowadziliśmy się do Krakowa, a następnie do Tarnowa. W Krakowie zapisałem się do technikum elektrotechnicznego i tam pierwszy raz miałem styczność z elektryką. Poprzestałem na pierwszej klasie, choć tylko rok mi brakowało do uzyskania tytułu technika. Bardziej pociągała mnie praca w Telefunkenie, niemieckiej firmie radiowej. Cały czas jednak myślałem o elektryce, o studiach wyższych.

Kiedy wojna się skończyła, Stefan Włodarczyk wyruszył razem z młodszym o dwa lata bratem Jerzym (on też pracował później w kopalni, gdzie był szefem działu transportu) do Konina. – Drogę z Tarnowa do Konina (prawie 400 km – dop. red.) pokonaliśmy pieszo w dziesięć dni. Szliśmy tuż za przesuwającym się na zachód frontem. Kiedy weszliśmy do naszego starego mieszkania, znaleźliśmy wszystko w wyjątkowo dobrym stanie: meble, rodzinne pamiątki, nawet w moim biurku wszystkie rzeczy leżały w szufladach tak, jak je zostawiałem, kiedy wyrzucali nas z mieszkania.

Stefan Włodarczyk do dzisiaj ma skórzaną teczkę z szlacheckim patentem Ottona von Jannau, który przez pięć wojennych lat zajmował mieszkanie Włodarczyków w kamienicy na rogu ulic Słowackiego i Urbanowskiej, naprzeciwko poczty. - To był przesiedleniec z Windawy na Łotwie. Po umowie z Rosją Niemcy zabrali z Litwy, Estonii i Łotwy swoich ludzi i osiedlili ich między innymi na terenie ówczesnego Warthegau. To musiał być porządny człowiek. Opuszczając nasze mieszkanie pozostawił swój szlachecki dyplom, a ja wciąż go przechowuję.

Przez Warszawę do Konina

Po pięciu latach studiów Stefan Włodarczyk otrzymał dyplom inżyniera elektroenergetyka i nakaz pracy w Warszawie. – Miasto było w ruinach – wspomina. – Mieszkałem u krewnego, a warunki życia były ciężkie. Wykorzystałem przepis obligujący pracodawcę do zapewnienia mi mieszkania. Kiedy po trzech miesiącach wciąż go nie miałem, wróciłem do Konina.

strona 1 z 6
Bez partii i nominacji
Bez partii i nominacji
Bez partii i nominacji
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole