Nikt nie prosił o pomoc
Dodano: , Żródło: LM.pl
Na początku 2014 w słupeckim sądzie odbędzie się kolejna rozprawa strażaków oskarżonych w związku z tragicznym wypadkiem, do którego doszło dwa lata temu na wodach jeziora Powidzkiego.
Na początku 2014 w słupeckim sądzie odbędzie się kolejna rozprawa strażaków oskarżonych w związku z tragicznym wypadkiem, do którego doszło dwa lata temu na wodach jeziora Powidzkiego.
Do tragedii doszło 1 maja 2011 roku. Piątka znajomych wybrała się wówczas w rejs wypożyczonym jachtem kabinowym „Balanga”. W trakcie żeglowania zerwał się porywisty wiatr. Łódź się przewróciła. Joanna R., Jolanta G. i Przemysław L. zdążyli wskoczyć do wody. Pod pokładem został Sebastian R. wspólnie ze swoją dziewczyną Martą N. Sebastian zdołał wydostać się z kabiny, ale wrócił po Martę. Dziewczyna bała się wypłynąć. Znajdując się w tzw. „poduszce powietrznej”, 24-latka zadzwoniła po pomoc do straży pożarnej w Słupcy. Oboje nie przeżyli, udusili się w holowanej przez strażaków łodzi, która przewróciła się na jeziorze. Zarzuty od prokuratury usłyszał dyspozytor przyjmujący zgłoszenie oraz szef akcji ratowniczej. Dyspozytor odpowiada za nieumyślne narażenie dwójki młodych ludzi na utratę życia, niewłaściwą ocenę zgłoszenia i dokonanie niewłaściwego rozpoznania oraz rozdysponowania sił. Szef akcji ratowniczej natomiast usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci przez podjęcie błędnych decyzji o postawieniu żaglówki i holowaniu jej do brzegu. To było, zdaniem śledczych, bezpośrednią przyczyną likwidacji „poduszki powietrznej” w kabinie i doprowadziło do uduszenia żeglarzy.
Podczas październikowej rozprawy przesłuchano świadków tragedii oraz emerytowanego instruktora żeglarstwa, który o sprawie dowiedział się z mediów i postanowił skontaktować się z rodziną. Nurkowie z Łodzi, którzy 1 maja 2011 roku przebywali w Giewartowie zeznali przed sądem, że nikt nie poprosił ich chociażby o użyczenie sprzętu, który mógł pomóc w akcji ratowniczej. Jeden ze świadków tragedii jest także instruktorem WOPR. Zeznania złożyli także strażacy z Państwowej Straży Pożarnej i OSP z Ostrowitego.
Kolejne rozprawy odbędą się w styczniu 2014 roku.
Do tragedii doszło 1 maja 2011 roku. Piątka znajomych wybrała się wówczas w rejs wypożyczonym jachtem kabinowym „Balanga”. W trakcie żeglowania zerwał się porywisty wiatr. Łódź się przewróciła. Joanna R., Jolanta G. i Przemysław L. zdążyli wskoczyć do wody. Pod pokładem został Sebastian R. wspólnie ze swoją dziewczyną Martą N. Sebastian zdołał wydostać się z kabiny, ale wrócił po Martę. Dziewczyna bała się wypłynąć. Znajdując się w tzw. „poduszce powietrznej”, 24-latka zadzwoniła po pomoc do straży pożarnej w Słupcy. Oboje nie przeżyli, udusili się w holowanej przez strażaków łodzi, która przewróciła się na jeziorze. Zarzuty od prokuratury usłyszał dyspozytor przyjmujący zgłoszenie oraz szef akcji ratowniczej. Dyspozytor odpowiada za nieumyślne narażenie dwójki młodych ludzi na utratę życia, niewłaściwą ocenę zgłoszenia i dokonanie niewłaściwego rozpoznania oraz rozdysponowania sił. Szef akcji ratowniczej natomiast usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci przez podjęcie błędnych decyzji o postawieniu żaglówki i holowaniu jej do brzegu. To było, zdaniem śledczych, bezpośrednią przyczyną likwidacji „poduszki powietrznej” w kabinie i doprowadziło do uduszenia żeglarzy.
Podczas październikowej rozprawy przesłuchano świadków tragedii oraz emerytowanego instruktora żeglarstwa, który o sprawie dowiedział się z mediów i postanowił skontaktować się z rodziną. Nurkowie z Łodzi, którzy 1 maja 2011 roku przebywali w Giewartowie zeznali przed sądem, że nikt nie poprosił ich chociażby o użyczenie sprzętu, który mógł pomóc w akcji ratowniczej. Jeden ze świadków tragedii jest także instruktorem WOPR. Zeznania złożyli także strażacy z Państwowej Straży Pożarnej i OSP z Ostrowitego.
Kolejne rozprawy odbędą się w styczniu 2014 roku.
Przeczytaj również:Nie tylko Konin. Druga tura łącznie w trzynastu samorządach regionu