Lis kontra łoś
Ponad rok temu nie było wiadomo kto odpowiada za akcję usunięcia łosia z posesji w starej części Konina. Teraz nie ma kto zapłacić za wyrządzone przez zwierzę szkody.
Ponad rok temu nie było wiadomo kto odpowiada za akcję usunięcia łosia z posesji w starej części Konina. Teraz nie ma kto zapłacić za wyrządzone przez zwierzę szkody.
W październiku 2012 roku na ul. Reformackiej w Koninie pojawiła się młoda samica łosia, która najprawdopodobniej przywędrowała ze Złotej Góry. Przerażone zwierzę przeskoczyło przez płot jednej z posesji, złamało nogę i padło obok domu Tomasza Lisa. - Nikt nie wiedział co ma robić. Przez cały czas trwania akcji czuliśmy zagrożenie. Moje dziecko do dziś boi się wyjść na podwórko – mówi Tomasz Lis.
Po całym dniu zastanawiania się nad tym co zrobić z rannym zwierzęciem, specjalnie z Poznania przyjechał weterynarz, który je uśpił. Łoś został wywieziony, ale wyrządzone przez niego straty zostały.
Połamane pergole i skrzynki z kwiatami, zniszczona huśtawka dziecięca, rynny i potłuczone doniczki. Naprawa tego wszystkiego została wyceniona przez pana Tomasza na ok. 1,6 tys. zł. Niestety koninianin do dziś pieniędzy nie dostał.
Tomasz Lis o odszkodowanie od Skarbu Państwa będzie walczył w sądzie. Nie wiadomo jaki będzie finał sprawy, ale wiadomo że historia z łosiem doprowadziła do wypracowania przez władze Konina odpowiednich procedur. Jak informuje Sławomir Matysiak, kierownik wydziału gospodarki komunalnej, miasto kupiło broń Palmera i podpisało umowę z trzema weterynarzami, którzy zareagują w przypadku pojawienia się w Koninie dzikiego zwierzęcia.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.