Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościCała para w entuzjazm

Cała para w entuzjazm

Z HISTORII KONIŃSKIEJ KOPALNI

Dodano: , Żródło: Kurier Koniński
Cała para w entuzjazm

Konińską kopalnią kierował przez pięć lat, z których dwa przypadły na czas najtrudniejszy, tuż po wojnie. Był jednym z tych, którzy pracowali po kilkanaście godzin dziennie, nie pytając o wynagrodzenie. Przeżyte tu chwile i spotkanych ludzi Stanisław Kozłowski wspominał do końca życia.

Konińską kopalnią kierował przez pięć lat, z których dwa przypadły na czas najtrudniejszy, tuż po wojnie. Był jednym z tych, którzy pracowali po kilkanaście godzin dziennie, nie pytając o wynagrodzenie. Przeżyte tu chwile i spotkanych ludzi Stanisław Kozłowski wspominał do końca życia.

Z Ignacym Tłoczkiem znali się z czasów wspólnej pracy w Powiatowym Urzędzie Budowlanym w okupowanym Koninie czyli Kreisbauamcie. - Urządzaliśmy zawodowe kursy dokształcające z matematyki, mechaniki budowli, kosztorysowania – wspominał po latach ten czas Ignacy Tłoczek. - Stanisław Kozłowski jakby w natchnionym przeczuciu pogłębiał wiedzę z dziedziny organizacji przemysłu.

Po 2 lutego 1945 r., kiedy obaj otrzymali nominacje – Ignacy Tłoczek na dyrektora Kopalni Węgla i Fabryki Brykietów Morzysław-Marantów, a Stanisław Kozłowski na jego zastępcę – ta wiedza bardzo się przydała.

Walka z wodą

Odkrywka Morzysław, ograniczająca się wówczas do terenu dzisiejszego parku 700-lecia, znajdowała się pod wodą, której poziom wciąż się podnosił, zbliżając się już powoli do silników trzech koparek, stojących na odkrytym węglu, na dodatek budowa brykietowni nie była dokończona, a część maszyn i urządzeń wciąż stała nierozpakowana, więc pracy było tyle, że nie wiadomo, gdzie najpierw ręce włożyć. Kilkuosobowa grupa, w której skład wchodzili między innymi Stefan Mądrowski, Michał Wietrzyński, Kazimierz Bartczak, Antoni Szulczyński i Czesław Sipa pod kierownictwem Stanisława Kozłowskiego rozpoczęła walkę z wodą. Ponieważ linie, doprowadzające do kopalni energię z elektrowni we Włocławku, zostały podczas działań wojennych uszkodzone, pierwszą przeszkodą do przezwyciężenia był brak prądu. - W cegielni (na Glince – dop. red.) znajdowała się maszyna parowa, która po uruchomieniu mogła napędzać mały agregat prądotwórczy o mocy od 70 do 90 kW – wspominał Stanisław Kozłowski. - Doprowadziliśmy przewody elektryczne, zmontowaliśmy pompy z rurociągami i w drugiej połowie lutego rozpoczęło się pompowanie wody. Ludzie pracowali po kilkanaście godzin bez przerwy. Po kilku dniach lustro wody zaczęło opadać.

Złote ręce

W tym samym czasie, kiedy pompy odwadniały odkrywkę, przygotowywano się do ręcznego (bo bez prądu nie można było uruchomić kolejki łańcuchowej ani linowej) wydobywania, sortowania i załadunku węgla na samochody wprost z kopalni. Ale samochodów też nie było, więc z dwóch pozostawionych przez Niemców ciągników, przeznaczonych na złom, Stefan Mądrowski oraz dwaj kierowcy Walery Kinalski i Stanisław Złotnik skompletowali jeden zdolny do ruchu. Drugi ciągnik z przyczepą przyprowadził na kopalnię Stefan Grabowski, który przyjechał nim z robót przymusowych w Niemczech. Uruchomiono też pozostawiony przez Niemców stary, wycofany z ruchu samochód ciężarowy, napędzany gazem drzewnym.

Z końcem marca odkrywka została już osuszona i na początku kwietnia przystąpiono do wydobycia węgla, który własnym transportem dostarczano do elektrowni w Koninie, gorzelni w powiecie i... huty Antoninek w Poznaniu. Wtedy też, dopiero po dwóch miesiącach, pracownicy dostali pierwszą wypłatę. Wcześniej rozdzielono między nich beczkę oleju i kilka worków mąki, które kopalnia dostała ze Starostwa Powiatowego w Koninie. Na uregulowanie zaległych wynagrodzeń przedsiębiorstwo dostało dotację z Wojewódzkiego Wydziału Przemysłowego w Poznaniu. Bieżących wypłat kopalnia musiała już jednak dokonywać z pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży węgla.

Koniński węgiel brunatny kupowano bardzo chętnie, ale dyrekcja kopalni zdawała sobie sprawę, że jest to stan przejściowy i jak tylko w sprzedaży pojawi się znowu węgiel kamienny, kopalnia straci odbiorców. - Zbyt na węgiel brunatny mogła zapewnić tylko przeróbka na brykiety lub energię elektryczną – twierdził Stanisław Kozłowski - skąd wypływał wniosek, że nieodzownym warunkiem opłacalności wydobycia węgla brunatnego było ukończenie rozpoczętej przez Niemców budowy brykietowni i elektrowni w Marantowie.

strona 1 z 12
strona 1/12
Cała para w entuzjazm
Cała para w entuzjazm
Cała para w entuzjazm
Cała para w entuzjazm
Kozlowski_5
Kozlowski_6
Kozlowski_7
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole