Skocz do zawartości
Polska

Wybory 2024: Kandydaci na radnych gmin, powiatu i miasta. Zobacz, kto się zgłosił! [PEŁNE LISTY]

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościSzkoła na trzy zmiany

Szkoła na trzy zmiany

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano: , Żródło: LM.pl
Szkoła na trzy zmiany

O rozbitych piłką okularach katechety, berecie powieszonym na smyczku i nauce na trzy zmiany opowiem tym razem, przypominając początki pierwszej w nowym Koninie szkoły.

Wprawdzie latem 1953 roku budowa pierwszych dwóch bloków (Górnicza 1 i 5) nowego osiedla jeszcze trwała, ale do Szkoły Podstawowej nr 2 w Koninie, która wtedy mieściła się przy ulicy Wodnej, w gmachu zajmowanym dzisiaj przez Centrum Kształcenia Ustawicznego, zgłosiło się na rok szkolny 1953/54 bardzo dużo dzieci z Czarkowa. Wynikało to z faktu, że przygotowująca się do budowy kolejnych odkrywek kopalnia ściągała zewsząd młodych fachowców, z których część przyjeżdżała tu z rodzinami.

Szkoła dla osiedla

W tej sytuacji podjęto decyzję o utworzeniu z najmłodszych mieszkańców Czarkowa dwóch klas, które przeniesiono do świetlicy Związku Zawodowego Kolejarzy (ZZK) przy ulicy Kolejowej, dokąd mieli zdecydowanie bliżej niż na ulicę Wodną. W kronice szkoły Podstawowej nr 4 można przeczytać, że 3 września 1953 r. siedemdziesiątka z górą dzieci przeszła z ulicy Wodnej do Czarkowa w towarzystwie opiekunów i przy dźwiękach kolejarskiej orkiestry. Wśród nich było dwoje uczniów pierwszej klasy: Wanda Henzelmann (dzisiaj Wiśniewska-Kuźniak) i Leszek Bartkowiak.

Siedmioletnia Wandzia miała trochę bliżej z domu przy ulicy Łąkowej (stał w miejscu, gdzie dzisiaj znajduje się gmach Gimnazjum nr 6, a wcześniej Szkoły Podstawowej nr 7), ale Leszek z ulicy Kolejowej miał do pokonania kawał drogi. - Byłem w tej szczęśliwej sytuacji, że jako najmłodszy z piątki rodzeństwa do szkoły w starym Koninie nigdy nie szedłem sam, ale do świetlicy ZZK miałem z domu zdecydowanie bliżej, bo zaledwie kilkadziesiąt metrów.

Kłopoty z terminem

Oboje są jednak przekonani, że nauka w kolejowej świetlicy nie zaczęła się 3 września.

- Pamiętam, że na Wodną jakiś czas chodziłam - mówi pani Wanda - więc to musiało być chyba trochę później. - To było na tyle długo, że zdążyłem zapamiętać kilku kolegów ze starego Konina, z którymi przez ten czas chodziłem do jednej klasy, więc wydaje mi się, że musiało minąć przynajmniej kilka tygodni - zgadza się z koleżanką z podstawówki Leszek Bartkowiak.

Trudno dzisiaj przesądzić, kto ma rację, bo szkolna kronika została założona dopiero w 1957 roku, więc wcześniejsze zdarzenia spisywano kilka lat po fakcie. Ale pamięć może też zawodzić moich rozmówców, bo od 1953 r. minęło już ponad 60 lat.

Przerostki

Stojący do dzisiaj przy ulicy Kolejowej budynek dawnej świetlicy Związku Zawodowego Kolejarzy został postawiony jeszcze podczas wojny przez Niemców. Barak służył załodze nadzorującej obóz pracy dla Żydów. Kilka lat temu stanął przed nim pamiątkowy głaz (fot. nr 1) z napisem informującym o przeszłości tego miejsca. Baraki, w których mieszkali więźniowie, po wojnie rozebrano, i przez lata miejsce to pozostawało puste.

- Graliśmy tam w piłkę - pamięta Leszek Bartkowiak - a od czasu do czasu budowano tam estradę i drewnianą podłogę i odbywały się zabawy dla dorosłych.

- Od frontu wchodziło się do świetlicy, natomiast my mieliśmy wejście od strony torów (fot. nr 2) - wspomina szkolny budynek pani Wanda. - Pamiętam długie koryto metalowej umywalni, za którym było dopiero wejście do jedynej klasy. - Od rana miałam lekcje z klasą drugą, a po nich przychodziły pierwszaki - wspomina Alicja Soszyńska. - Klasa druga to była taka zbieranina roczników wojennych - dodaje Wanda Wiśniewska-Kuźniak. - Mówiliśmy na nich: przerostki. A pani Soszyńska dojeżdżała do pracy z Glinki na rowerze.

Pierwsza nauczycielka

Alicja Soszyńska pochodzi ze Sławska, skąd tuż po wojnie pokonywała piechotą ośmiokilometrową drogę do liceum w Koninie. W tamtych czasach brakowało nauczycieli a matura była więcej warta od niejednego dzisiejszego magisterium, więc jej posiadacze szli uczyć niejednokrotnie osoby niewiele starsze od siebie. Dopiero w trakcie pracy uzupełniali wykształcenie. W 1952 r. pani Alicja zamieszkała w jednym z domków fińskich na Glince u męża, który podjął pracę w kopalni po powrocie do Polski z dawnych Kresów Wschodnich (wrócił tylko z matką, bo jego ojciec, policjant w Baranowiczach, zginął w którymś z sowieckich łagrów).

Przez cały rok szkolny 1953/54 Alicja Soszyńska pozostawała pracownikiem Szkoły Podstawowej nr 2, a obie klasy, w których uczyła, stanowiły jej filię („eksponówkę” jak można przeczytać w kronice). Tak to wyglądało od strony formalnej, choć faktycznie był to już zalążek nowej szkoły.

Przeprowadzka do baraku

Na kolejny rok szkolny 1954/55 zgłosiło się tyle dzieci, że utworzono dwie pierwsze klasy i jeszcze jedną drugą. Ponad półtorej setki dzieci, podzielonych na pięć oddziałów, nie mogło się zmieścić w jednej sali lekcyjnej. Zdecydowano się je przenieść do jednego z dwóch baraków (fot. nr 3) na rogu ulicy Polnej (dzisiaj Aleje 1 Maja) i Dworcowej, w których miało swoją siedzibę i hotel robotniczy Poznańskie Przedsiębiorstwo Budowlane nr 2, stawiające nowe konińskie osiedle.

strona 1 z 3
strona 1/3
Szkoła na trzy zmiany
Szkoła na trzy zmiany
Szkoła na trzy zmiany
Szkoła na trzy zmiany
5
6
7
8
9
10
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole