Bitwa pod Koninem
Konin zapisał się w kronikach pierwszej wojny światowej raczej przez przypadek i niezbyt dużymi literami. Po incydencie sprzed stu lat, nazwanym przez Prusaków pompatycznie bitwą o Konin, pozostał nam jednak trwały ślad: cmentarz wojenny kryjący ciała żołnierzy dwóch armii, wśród których nie brakowało Polaków walczących przeciwko sobie w mundurach zaborczych państw.
Konin zapisał się w kronikach pierwszej wojny światowej raczej przez przypadek i niezbyt dużymi literami. Po incydencie sprzed stu lat, nazwanym przez Prusaków pompatycznie bitwą o Konin, pozostał nam jednak trwały ślad: cmentarz wojenny kryjący ciała żołnierzy dwóch armii, wśród których nie brakowało Polaków walczących przeciwko sobie w mundurach zaborczych państw.
Na karty historii wpisali Konin Niemcy, już następnego dnia po konińskim starciu ogłaszając swoje zwycięstwo w „schlacht bei Konin” (bitwie pod Koninem). Komunikat z 10 listopada 1914 r. dumnie informował, że niemiecka kawaleria rozbiła pod Koninem batalion piechoty rosyjskiej (ilustr. nr 1: na załączonej karcie widać taki właśnie napis), wzięła 500 jeńców i zdobyła 8 karabinów maszynowych. - Niemcy potrzebowali wtedy jakiegoś sukcesu, bo cofali się pod naporem wojsk rosyjskich i zwycięstwo w niewielkiej w gruncie rzeczy potyczce postanowili wykorzystać propagandowo - tłumaczył Piotr Rybczyński podczas spaceru szlakiem wędrujących 9 listopada przez Konin wojsk obu armii, zorganizowanego dokładnie w stulecie opisywanego wydarzenia przez koniński oddział PTTK i tutejszy oddział Archiwum Państwowego w Poznaniu, którego jest kierownikiem.
Śrutem w niemieckiego oficera
Ową potyczkę opisał po latach Wincenty Grętkiewicz (fot. nr 2), burmistrz Konina w latach 1934–1939. Jego wspomnienia ukazały się ponad ćwierć wieku temu w Przeglądzie Konińskim, a do druku przygotował je właśnie Piotr Rybczyński, również prezes Towarzystwa Przyjaciół Konina.
Pominąwszy pierwsze dni sierpnia 1914 r., kiedy mieszkańców Konina wystraszyły doniesienia z Kalisza, gdzie doszło do dużych zniszczeń miejskiej zabudowy, pierwsze dwa miesiące wielkiej wojny upływały w naszym mieście spokojnie. Jak można wyczytać we wspomnieniach Wincentego Grętkiewicza „Niemcy ograniczyli się tylko do spalenia kilku domów i zabudowań gospodarczych na wspomnianym (Słupeckim - dop. red.) przedmieściu oraz do wymiany strzałów z patrolami kozackimi.”