Pobicie na stacji benzynowej. Dlaczego napastnik nie poniósł konsekwencji?

Za kilka dni minie rok od pobicia pracownika jednej z konińskich stacji benzynowych. Prokuratura umorzyła śledztwo, bo napastnik leczył się psychiatrycznie. - Policja i prokuratura powinny walczyć o to, by prawo się zmieniało i chroniło ofiary, a nie napastników – podkreśla zbulwersowany decyzją śledczych poszkodowany.
Był pierwszy dzień kwietnia. Do budynku stacji benzynowej wszedł mężczyzna, który zamówił kawę i ciastko. Nie zapłacił. Kiedy pracownik poinformował go dwukrotnie, że wezwie policję klient rzucił się na niego z pięściami.
– Po chwilowej szarpaninie i zadaniu mi kilkudziesięciu ciosów wypchnąłem napastnika ze stacji i obserwowałem do przyjazdu policji. W międzyczasie zdążył mnie jeszcze zwyzywać i zażądać pozostawionych na stacji rzeczy. Po przyjeździe policji okazało się, że w pozostawionych rzeczach jest nóż… - opowiada pracownik stacji.
Poszkodowany doznał złamania nosa oraz stłuczenia głowy i twarzy. Na tym się jednak nie skończyło, bo agresywny mężczyzna jeszcze kilkukrotnie pojawiał się na tej samej stacji.
- Można by pomyśleć, że może przeprosić albo jakoś się dogadać... nic bardziej mylnego! Dokonał on takiego samego "zakupu" jak w dniu napadu, oczywiście też za niego nie zapłacił – informuje pracownik. - Wieczorem tego samego dnia napastnik pojawił się znowu, zatankował auto do pełna, wszedł zrobić sobie dużą kawę i udał się do auta, czekał bezczelnie w aucie na reakcję pracowników – dodaje.
Po kradzieży paliwa, mężczyzna został zatrzymany. Jak informuje Ewa Woźniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koninie, w związku z kradzieżami skierowany został przeciwko sprawcy wniosek o ukaranie. Jeśli chodzi o pobicie, to śledczy pod koniec września sprawę umorzyli.
– Przesłuchany w charakterze podejrzanego przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Wyjaśnił, że nie pamięta całego zdarzenia – czytamy w uzasadnieniu umorzenia dochodzenia przez Prokuraturę Rejonową w Koninie.
Mężczyzna miał tłumaczyć, że od 20 lat leczy się na zaburzenia afektywne dwubiegunowe, a jego organizm przyzwyczaił się do zażywanych leków i nie reaguje na nie.
- Pomimo popełnienia czynu według ustawy nie popełnił przestępstwa, albowiem z powodu choroby psychicznej i innego zakłócenia czynności psychicznych nie mógł w czasie czynu rozpoznać jego znaczenia i pokierować swoim postępowaniem. Tym samym nie może ponosić odpowiedzialności karnej – podsumowują swoją decyzję śledczy.
Ewa Woźniak, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Koninie tłumaczy, że biegli psychiatrzy nie widzieli konieczności badania stanu zdrowia podejrzanego w zakładzie leczniczym. Śledczy wiedzieli o kilkukrotnych wizytach napastnika na stacji benzynowej. Natomiast co do posiadania przez mężczyznę noża, prokuratura wyjaśnia, że sprawca w trakcie zdarzenia nie używał niebezpiecznego narzędzia. Staraliśmy się dowiedzieć również jak zaatakowany już raz pracownik stacji, ma czuć się bezpiecznie, wiedząc, że napastnik jest bezkarny i co zdaniem śledczych ma zrobić, kiedy po raz kolejny ten sam mężczyzna pojawi się w jego miejscu pracy?
- Nie czuję się powołana do udzielenia odpowiedzi na tak postawione pytanie – stwierdziła Ewa Woźniak.
O sprawę zapytaliśmy również konińską policję. Jak poinformował portal LM.pl oficer prasowy, jeśli pracownik wie, że ma do czynienia z osobą chorą psychicznie i na dodatek agresywną, powinien powiadomić o tym policję.
– Pracownikowi przysługują takie same prawa jak podczas kontaktu z osobą zdrową. Może zawiadomić o przestępstwie, jeśli do takowego doszło i dodatkowo dochodzić zadośćuczynienia na drodze postępowania cywilnego – podkreśla Sebastian Wiśniewski, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Koninie.
Mundurowi w minionym roku tylko na tej jednej stacji paliw interweniowali trzykrotnie.