Skocz do zawartości
Polska

Wybory 2024: WIECZÓR WYBORCZY KONIN 2024 - II TURA - NIEDZIELA 20:55

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościSłynna afera kukurydziana miała swój pierwowzór w powieści sprzed 130 lat

Słynna afera kukurydziana miała swój pierwowzór w powieści sprzed 130 lat

KONIN JEST NASZ

Dodano:
Słynna afera kukurydziana miała swój pierwowzór w powieści sprzed 130 lat
Konin jest Nasz

Wróćmy do moich wrażeń po lekturze „Wszechmocnych”. To powieść dziewiętnastowieczna, więc nie jest wolna od wad tamtego stylu, ale po przebrnięciu przez pokłady miłosnej egzaltacji, na czytelnika czeka nagroda. Piszę otóż ten tekst w chwili, kiedy przede mną jeszcze lektura ostatnich 54 stron powieści i nie mogę doczekać się wieczora, żeby wreszcie doczytać, jak skończyła się walka jej głównego bohatera z władzami Konina. Jest nim Jerzy Wilczek, świeżo upieczony absolwent studiów prawniczych i filozoficznych w Berlinie, który planuje rozpocząć karierę zawodową w Paryżu, ale wakacje postanowił spędzić w rodzinnych stronach. I od progu dowiedział się, że miejska komisja kwaterunkowa zdecydowała o umieszczeniu w jego rodzinnym domu dowódcy jednostki wojskowej stacjonującej w Koninie (kargopolski pułk ułanów faktycznie stacjonował w Koninie do 1910 roku, a znalezienie tak dużej liczby mieszkań w niewielkim miasteczku musiało być  poważnym problemem). Jakby tego było mało, komisja zażądała, żeby domownicy przenieśli się do mniejszych pomieszczeń, bo dla pułkownika bardziej wygodne będą te, które zajmują obecnie.

Powieściowy Jerzy Wilczek szybko się zorientował, że w mieście jest grupa uprzywilejowanych mieszkańców, tak czy inaczej związanych z zarządem i radnymi miasta, którzy pomieszczeń na kwatery dla wojska oddawać nie muszą, a inni są nimi bezprawnie i ponad własne możliwości obciążani. A zagłębiwszy się w temat, odkrył, że z kasy pułkowej płyną szerokim strumieniem pieniądze na kwatery w domach, które nie istnieją, a są jakoby własnością ludzi pozostających w zażyłości z władzą.

Trochę wbrew realiom historycznym pisze Urbanowska, że fatalnemu położeniu koninian winna jest gnuśność i lenistwo mieszkańców, którzy takich a nie innych ludzi na urzędy i do rady wybierają. Tymczasem w tamtych czasach kandydata na stanowisko burmistrza powoływał minister spraw wewnętrznych, więc mieszczanie nie mieli tu nic do powiedzenia. Ale jej uwaga doskonale pasuje do obecnego Konina, gdzie mieszkańcy godzą się na wybór nominatów partii politycznych, po czym narzekają, że głównym motywem ich działania jest korzyść własna, ewentualnie partii, do której należą, co w sumie na jedno wychodzi.

Po co o tym piszę w cyklu poświęconym sprawom konińskim? Po pierwsze, żeby pokazać, że demoralizacja ludzi władzy jest zjawiskiem ponadczasowym, co Zofia Urbanowska doskonale potrafiła pokazać i choćby tylko dlatego zasługuje na to, żeby wciąż po jej książki sięgać. Są bowiem „Wszechmocni” w części poświęconej walce młodego Wilczka ze skorumpowanymi politykami powieścią napisaną żywo, przypominając niejeden współczesny prawniczy thriller. I to jest cel tego tekstu drugi.

Po trzecie natomiast chcę też zwrócić uwagę szanownej publiczności, że wydając drugą już powieść Zofii Urbanowskiej, Jacek Wiśniewski więcej zrobił dla popularyzacji dorobku i pamięci o niej niż niejeden krzykacz gardłujący o czci, jaką jej jako koninianie winni jesteśmy.

strona 2 z 2
strona 2/2
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole