Skocz do zawartości
Polska

Wybory 2024: Popkowski, a następnie Korytkowski. Kandydaci odpowiedzą na wasze pytania

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościStemplowali „Mamy cię w dupie czerwony trupie” i szli oglądać mecze

Stemplowali „Mamy cię w dupie czerwony trupie” i szli oglądać mecze

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Stemplowali „Mamy cię w dupie czerwony trupie” i szli oglądać mecze
Konińskie Wspomnienia

Czterdzieści lat temu większość Polaków oglądała mistrzostwa świata w piłce nożnej w Hiszpanii jeszcze na ekranach telewizorów czarno-białych. Ja miałem to szczęście, że zmagania piłkarzy oglądałem w kolorze w produkowanym na radzieckiej licencji przez Warszawskie Zakłady Telewizyjne odbiorniku o nazwie rubin.

Gorąca namiętność do kibicowania polskim piłkarzom, jakiej ulegałem jeszcze w wieku nastoletnim, wtedy mocno już we mnie osłabła, ale powody jej powrotu w czerwcu 1982 roku były banalne. Otóż wypadła wtedy opóźniona z powodu wprowadzenia stanu wojennego letnia sesja egzaminacyjna, więc mecze były doskonałym pretekstem, żeby przesunąć naukę na inny czas.

Kolorowe cudo

Mojej mamy nie było stać na zakup rubina, który kosztował pod koniec lat siedemdziesiątych 20-22 tys. zł, a więc jedną czwartą ceny małego fiata, ale kolorowe cudo stało w domu Lidki, mojej ówczesnej dziewczyny, toteż razem z jej rodzicami oglądaliśmy niemal wszystkie mecze. To był niepodobny do obecnego czas nie tylko dlatego, że żyliśmy w innej Polsce i w zupełnie odmiennej rzeczywistości technologicznej, ale i polska piłka nożna miała zupełnie inny poziom. Mieliśmy przecież drużynę, która osiem lat wcześniej zdemolowała w pierwszej rundzie Mundialu takie piłkarskie potęgi jak Włochy (2:1) i Argentyna (3:2) i ostatecznie zajęła trzecie miejsce.

Wprawdzie w 1978 było gorzej, bo choć wyszliśmy z grupy po bezbramkowym remisie z Niemcami i pokonaniu Meksyku 3:1, to w drugiej rundzie przegraliśmy zarówno z Argentyną jak i Brazylią. Tamte mistrzostwa oglądałem w zgoła zupełnie odmiennych warunkach, byłem bowiem wtedy na obozie harcerskim w Pobierowie i całą gromadą wpatrywaliśmy się w jedyny odbiornik telewizyjny, ustawiony na placu apelowym. Pamiętam nasze rozczarowanie grą polskiej drużyny w meczu z Argentyną. A najbardziej rozczarowany był Bonifacy Szymczak, koniński sędzia piłkarski, a jednocześnie komendant naszego obozu, z którym pod namiot wybrałem się już trzeci rok z rzędu.

Ludzie wyszli na ulice

Polska miała wtedy drużynę, której nie tylko w naszym kraju wróżono sukces. Wszyscy nucili więc piosenkę Bogdana Łazuki ze słowami: „Entliczek, pentliczek, co zrobi Piechniczek, tego nie wie nikt” ze słynnym „uliczkę znam w Barcelonie, w uliczkę wyskoczy Boniek”, kończącą się słowami: „czy szampana, czy nerwosan pić będziemy - okaże się!”.

Antoni Piechniczek był wtedy trenerem reprezentacji, który oprócz Zbigniewa Bońka zabrał do Hiszpanii również najlepszego strzelca Mundialu sprzed ośmiu lat Grzegorza Lato i trzeciego w tej klasyfikacji Andrzeja Szarmacha. Wprawdzie obaj panowie byli już wówczas po trzydziestce, ale i tak mieli o dwa lata mniej niż obecnie Robert Lewandowski.

Szczęśliwie dla ówczesnych władz mecz otwarcia odbył się 13 czerwca, kiedy mijało dokładnie pół roku od wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. A od grudnia 1981 roku każdego trzynastego dnia miesiąca odbywały się protesty, tym większe i bardziej burzliwe im większe miasto. Wprawdzie nie było mnie tego dnia w Poznaniu, ale jestem przekonany, że jak każdego miesiąca również wtedy ludzie wyszli na ulice.

Same remisy

Starcie broniącej tytułu mistrza świata Argentyny z Belgią wygrali piłkarze z Europy. Polacy grali dopiero następnego dnia z Włochami. Bezbramkowy remis nie był tym, czego oczekiwali kibice, ale w grupie były jeszcze niezbyt wysoko notowane drużyny Kamerunu i Peru, które też ze sobą następnego dnia zremisowały, więc perspektywy jawiły się obiecująco.

W kilkudniowej przerwie między meczami musiałem dwukrotnie udać się do Poznania po zaliczenia. W piątek 18 czerwca Włosi sensacyjnie zremisowali z Peru 1:1, więc następnego dnia siadaliśmy przed telewizorami w naprawdę dobrych humorach. Które nasi piłkarze koncertowo nam popsuli, remisując bezbramkowo z Kamerunem! W zwarzonym nastroju siadałem w niedzielę nad notatkami z wykładów dr. Włodzimierza Malendowskiego.

Szejk unieważnił gola

Na szczęście socjologia stosunków politycznych nie była trudnym przedmiotem, więc w poniedziałkowe popołudnie po powrocie z Poznania zasiadłem przed telewizorem ze spokojną głową. Tego dnia odbył się mecz, który kto wie, czy nie był zapowiedzą tego, czego możemy się spodziewać po mistrzostwach w Katarze. Otóż 21 czerwca na boisko wyszły drużyny Francji i Kuwejtu. Kiedy Francuzi zdobyli pierwszą bramkę, na murawę wbiegł szejk Fahid Al-Ahmad Al-Sabah i zażądał jej unieważnienia.

Zdezorientowany niecodziennym zachowaniem prezesa futbolowej federacji Kuwejtu radziecki sędzia zmienił swą decyzję i gol nie został zaliczony. Mirosław Stupar został za tę kuriozalną decyzję ukarany utratą uprawnień do prowadzenia spotkań międzynarodowych, a Kuwejt ostatecznie i tak przegrał z Francją 1:4.

W obronie męża

Przed spotkaniem z Peru sytuacja polskiej reprezentacji była niewesoła. Po dwóch remisach zajmowaliśmy ostatnie miejsce z grupie. To był mecz o wszystko. Na szczęście wygraliśmy to spotkanie 5:1 (bramki dla Polski strzelili Smolarek, Lato, Boniek, Buncol i Ciołek) i mogliśmy odetchnąć.

Ale nie wszyscy. Po pół roku stanu wojennego w więzieniach i ośrodkach internowania wciąż siedzieli działacze Solidarności, między innymi Kazimierz Brzeziński. W zbiorze dokumentów Instytutu Pamięci Narodowej jest list, jaki jego żona wysłała tego dnia do naczelnika wydziału ogólnego Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Koninie: „Uporczywie odpowiada mi pan na listy, które nie są do pana adresowane (Bożena Brzezińska kierowała pisma do ministra spraw wewnętrznych - dop. RO). Jak to nazwać? Poucza mnie pan również w kwestii »nieuprawnienia« do obrony internowanego męża. Oświadczam więc panu, że nikt i nic nie jest w stanie pozbawić mnie prawa do występowania w obronie mego męża. Jeszcze jedno – ja nie piszę do ministra spraw wewnętrznych próśb o zwolnienie męża, jak to ostatnio pan ujął, ja piszę skargi na decyzję komendanta KW MO w Koninie o internowaniu”.

strona 1 z 2
strona 1/2
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole