Fatalny mecz, fatalny wynik, fatalny Górnik. ,,Szydera, szydera!"

To miał być mecz, który rozpocznie na dobre batalię Górnika Konin o utrzymanie. Falstart, jaki zaliczyli biało-niebiescy każe postawić pytanie, czy koninianie są rzeczywiście jeszcze w stanie powalczyć o pozostanie w III lidze.

Analizując terminarz Górnika w najbliższych tygodniach kibice konińskiej drużyny mogli być pełni nadziei. Zespół Sławomira Suchomskiego ma przed sobą niemal same mecze z rywalami o utrzymanie. Wygrane w tych spotkaniach spokojnie mogą dać koninianom pozostanie w III lidze. Pierwszy komplet punktów Górnik miał wywalczyć już w tę sobotę. Zamiast jednak braw po końcowym gwizdku piłkarze usłyszeli od kibiców tylko: ,,Szydera, szydera!".

Tak fatalnego spotkania, nie tylko zresztą w wykonaniu Górnika, próżno by szukać na boiskach nawet niższych lig, niż III. Przez cały mecz oba zespoły nie stworzyły sobie dosłownie pół naprawdę groźnej bramkowej sytuacji. Rzadko w której akcji piłkarze potrafili wymienić kilka udanych podań na połowie rywala. Celnych strzałów niemalże nie było. Można by rzecz - starcie godne dwóch drużyn ze strefy spadkowej.

Po części można zrozumieć to stawką meczu - tak Górnik, jak i GKS meczu przegrać nie mógł, oznaczałoby to bowiem poważne komplikacje w walce o utrzymanie. Ale i remis tak naprawdę nikogo nie powinien zadowalać, bo jeden punkcik również niewiele zmienia w kiepskiej obecnie sytuacji obu drużyn. Nie przełożyło się to jednak na walkę i zaciętość na murawie w wykonaniu piłkarzy obu zespołów.

Minimalnie bliższy zwycięstwa w spotkaniu był Górnik, który w ostatnim kwadransie mocno zepchnął gości do defensywy. Prawą stronę rozruszał wpuszczony w 74. minucie Mateusz Majer, ale ani jego dogrania ze skrzydła, ani strzały z pola karnego nie przełożyły się na gole. Majer wyróżniał się zresztą głównie dlatego, że robił po prostu cokolwiek. Przez wcześniejsze 74 minuty na boisku zdarzyły się bowiem ledwie trzy rzeczy - rajd lewą stroną zakończony niecelnym strzałem Adama Gołuńskiego i dwukrotnie zejście piłkarzy do linii bocznej, by napić się wody.

Jakby tego było mało, jeden punkt w żaden sposób nie przybliża Górnika do utrzymania. Remis z KKS 1925 Kalisz ugrała bowiem Centra Ostrów Wlkp. i biało-niebiescy bez zmian tracą cztery oczka do czternastego miejsca - tym razem zajmowanego już przez Wdę Świecie, wyprzedzoną przez ostrowian. Dla GKS Przodkowo, był to natomiast pierwszy (!) punkt wywalczony w meczu wyjazdowym w tym sezonie. Do tej pory w trzynastu meczach na obcych stadionach GKS zanotował trzynaście porażek.

Na punkty Górnik raczej liczyć nie może również za tydzień, koninian czeka bowiem wyjazdowe starcie z Elaną Toruń. Do Koninia biało-niebiescy wrócą dopiero 31 maja na mecz z Pogonią II Szczecin.

Górnik Konin - GKS Przodkowo 0:0

Górnik Konin: Dominik Kąkolewski - Bartosz Świderski (74' Mateusz Majer), Dawid Śnieg, Robert Jędras, Michał Marszałek, Łukasz Wesołowski (63' Krystian Robak), Maciej Adamczewski, Aleks Sieradzki, Krystian Sobieraj (46' Piotr Radoszewski), Sebastian Antas (60' Dawid Przybyszewski), Paweł Błaszczak.

GKS Przodkowo: Adrian Szady - Radosław Robakowski, Jacek Jadanowski, Roman Zalow (65' Jakub Letniowski), Tomasz Tuttas, Adam Gołuński (83' Damian Matys), Paweł Rzepnikowski, Daniel Górski, Mateusz Jagiełło, Łukasz Cyruk (87' Kacper Rapińczuk), Kewin Wesołowski.