Skocz do zawartości
Polska

Wybory 2024: Kandydaci na radnych gmin, powiatu i miasta. Zobacz, kto się zgłosił! [PEŁNE LISTY]

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plSportMedyk POLOmarket Konin po jesieni. Prezesie, cierpliwości

Medyk POLOmarket Konin po jesieni. Prezesie, cierpliwości

Dodano:
Medyk POLOmarket Konin po jesieni. Prezesie, cierpliwości
Medyk POLOmarket Konin

Runda jesienna obecnego sezonu w wykonaniu Medyka POLOmarket okazała się jedną z najgorszych w historii klubu. Mając na uwadze wydarzenia w trakcie minionych kilku miesięcy szóste miejsce jest adekwatne do formy sportowej drużyny.

Słabo, jak nigdy

Runda jesienna w wykonaniu piłkarek Medyka POLOmarket Konin była bardzo słaba. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele, a odpowiedzialność spada na prezesa i trenera jednocześnie, a więc na Romana Jaszczaka (który sam przed inauguracją sezonu z Olimpią Szczecin powiedział, że wynik poprzedniej kampanii „bierze na klatę”). Paradoksalnie jest on też chyba jedyną osobą w konińskim klubie, która może go wyprowadzić na prostą. Tylko on zna złożoność problemów, które drążą drużynę. I to on powinien umieć odpowiednio zareagować na powtarzające się symptomy dalszego sportowego zjazdu klubu.

Zaczęło się od spotkania z Olimpią Szczecin. Szału nie było, ale trzy punkty zostały na Podwalu. Następnie przyszły wygrane ze Śląskiem Wrocław i Tarnovią Tarnów. Czyli zgodnie z planem, bo prawdziwym sprawdzianem umiejętności miał być dopiero mecz czwartej kolejki z UKS SMS w Łodzi. I był to egzamin niezdany. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. W meczu ze Sportisem KKP Bydgoszcz zamiast rehabilitacji doszło do meczu, który kandyduje do miana jednego z najgorszych w historii klubu. Wygrana z kolejnym beniaminkiem z Bielska-Białej to był obowiązek, który udało się spełnić. W takiej atmosferze drużyna pojechała na mecz do Sosnowca i w ligowym klasyku nie była w stanie zrobić nic. Zresztą, chyba tylko najwięksi optymiści spodziewali się tam wygranej. Do tej miało dojść w Koninie, z Górnikiem Łęczna. Ale zamiast trzech punktów kibice zgromadzeni na stadionie i przed urządzeniami elektronicznymi (mecz był transmitowany przez TVP) byli świadkami „pięknej tragedii”. Zresztą nie po raz pierwszy, bo po w większości bardzo dobrej grze Medyk oddał prowadzenie 3:0 w Katowicach z miejscowym GKS-em. Można dyskutować o decyzji arbiter, która za legalną uznała akcję, po której rywalki doprowadziły do wyrównania. Ale prowadząc 3:0 i mając wyższość nad rywalem do 73. minuty, nie można tak tracić niemal pewnego zwycięstwa. 2:0 to niebezpieczny wynik? Nie. 30 października w stolicy Górnego Śląska nastąpiła korekta w brzmieniu tego powiedzenia.

Powody do wstydu

Są nimi niewątpliwie mecze ze Sportisem KKP Bydgoszcz i AZS UJ Kraków. Oczywiście, każdy mecz można wygrać, zremisować, przegrać. Ale te dwa spotkania to były widowiska, jakich nie chcemy oglądać już nigdy więcej. Zwłaszcza pierwsze z nich, zaserwowane przy własnej publiczności to był dramat. Drużyna grała bez pomysłu, bez zaangażowania, bez oznak, że można odwrócić losy rywalizacji. Przecież już na początku Karolina Majda, była zawodniczka Medyka strzeliła, jak się potem okazało, zwycięską bramkę dla gości. Problemem nie jest strata gola, a sposób w jaki drużyna w takim momencie reaguje. A gra koninianek nadal wyglądała tak, że można było się zastanawiać, czy gospodarze to na pewno Medyk, czy może zespół walczący o utrzymanie. W historii spotkań ze Sportisem KKP była to pierwsza wygrana ekipy znad Brdy. Podobnie jak po raz pierwszy lepszy od ekipy z Wielkopolski okazał się AZS UJ Kraków. I choć rywalki to ligowy średniak, tak Medykowi nie przystoi gra na tak żenującym poziomie. W obu tych spotkaniach nie było choćby iskierki nadziei już nawet nie tyle na wygraną, co chociaż remis. Nic takiego nie nastąpiło.

W sytuacji sportowo-organizacyjnej, w jakiej znajduje się konińska drużyna nikt nie oczekuje od niej wygranych z Czarnymi Sosnowiec, UKS SMS Łódź, czy z Górnikiem Łęczna. W tej chwili to ekipy poza zasięgiem i np. remis z którąkolwiek z tych drużyn to fajny bonus na przestrzeni całego sezonu. Dawniej, gdy Medyk walczył o swoje pierwsze mistrzostwo, potrafił urywać punkty faworytom, jednocześnie nie rozdawał punktów ligowym słabeuszom. Starsi kibice z pewnością to pamiętają.

strona 1 z 4
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole