Skocz do zawartości

Masz ważną informację? Prześlij nam tekst, zdjęcia czy filmy na WhatsApp - 739 008 805. Kliknij tutaj!

LM.plSportTomasz Górniak: „Wiedziałem, że około 30 kilometra pojawi się kryzys”

Tomasz Górniak: „Wiedziałem, że około 30 kilometra pojawi się kryzys”

Dodano:
Tomasz Górniak: „Wiedziałem, że około 30 kilometra pojawi się kryzys”
Wywiad

Foto Marek Janiak Fotografia

Tomasz Górniak, ultramaratończyk z Koła niedawno wystartował w Biegu 7 Szczytów. To jednak niejedyna duża impreza, w której brał udział. W rozmowie z portalem LM.pl opowiada o trudach rywalizacji i fascynacji biegami długodystansowymi.

Dariusz Walory, portal LM.pl: Jakie były pańskie odczucia związane z tym startem?

Tomasz Górniak: Mieszane. Z jednej strony towarzyszyła mi duża pewność siebie związana poczuciem dobrze wykonanej pracy podczas przygotowań. Z drugiej strony niepewność związana z pierwszym startem na tak długim dystansie, dodatkowo w górach, z którymi nie miałem wiele styczności wcześniej. Poza tym pewność, że planując bieg uwzględniłem wszystkie okoliczności jak pogoda, moje własne doświadczenia oraz doświadczenia kolegów z mojej grupy biegowej „LBGW”. Do tego brak wiedzy jak będzie reagował organizm po kilkudziesięciu godzinach rywalizacji, wzbudzał pewien niepokój

Łatwo pewnie nie było.

Rzeczywiście. Pomimo sporego doświadczenia w biegach ultra, mnóstwa czasu poświęconego na planowanie biegu, odpoczynków, snów, odżywiania i tak pojawiły się kryzysy, które zaskoczyły mnie i moją żonę, supportującą mnie podczas większości moich biegów. Do momentu startu w DFBG moje doświadczenia sięgały maksymalnie 24-godzinnego biegu. Wiedziałem więc, że około 30 kilometra pojawi się kryzys i wiedziałem też jak sobie z nim poradzić. Ale nie miałem pojęcia jak będę się czuł po 30-40 godzinach wysiłku. Wiedziałem, że będę starał się przespać w dzień, kiedy jest gorąco, aby móc biec w nocy, kiedy będzie chłodno. Ale okazało się, że wcale nie jest łatwo zasnąć nawet po dwudziestu kilku godzinach braku snu.

Czyli pierwszy poważniejszy kryzys był około 30 kilometra?

Tak. Ale jak wspomniałem, wiem, że kryzys 30 kilometra zazwyczaj się u mnie pojawia i wiem jak sobie z nim radzić, co jeść, jak dostosować tempo biegu. Ten najpoważniejszy kryzys przyszedł znacznie później, bo w okolicach 110 kilometra i trwał przez około następnych 20. To w tym momencie pojawiły się pierwsze dolegliwości bólowe i towarzyszące temu myśli o zakończeniu biegu. Pewnie tak by się stało, gdyby nie wsparcie supportu oraz korekta planów dotyczących żywienia i snu. W skrócie: 30-minutowa drzemka, dobre jedzenie oraz krótkie: „Nie po to jechałam kilkaset kilometrów abyś teraz kończył” usłyszane od małżonki definitywnie zakończyły rozważania o przerwaniu biegu.

Jakie były kolejne etapy biegu?

Nie mogę powiedzieć, że od tego momentu było łatwo, ale na pewno nie miałem już myśli o przerwaniu biegu. Wszystko aż do mety przebiegało właściwie zgodnie z założonym planem. Kolejna drzemka miała miejsce nad ranem, w drugiej dobie rywalizacji, obyło się bez większych problemów żołądkowych oraz kontuzji, a na pojawiające się co jakiś czas oznaki senności sposobem okazało się dwu-, trzyminutowe przymknięcie oczu na szlaku. Jak bym miał podsumować drugą cześć dystansu, im bliżej mety tym lepiej.

Co pan ma na myśli mówiąc „support"?

Wsparcie zawodnika. Jest to osoba, z którą planujemy bieg, kontroluje czas biegu, czas przybycia na punkty kontrolne, przygotowuje posiłki, żele napoje, dba o dostępność odzieży w razie konieczności jej wymiany. W moim przypadku suportem zazwyczaj jest małżonka oraz często koledzy ze wspomnianej wcześniej grupy biegowej.

To coś podobnego do samochodów serwisowych u kolarzy?

Mniej więcej tak. Różnica w biegach ultra polega na tym, że organizator zazwyczaj wyznacza punkty, w których ta pomoc jest dozwolona, co również ma wpływ na plan biegu np. ile pobrać płynów, żeli itp.

strona 1 z 2
strona 1/2
Tomasz Górniak: „ Wiedziałem, że około 30 kilometra pojawi się kryzys”
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole