Radosna szkoła to groteska?

Zaczęło się od nagrania nauczycielki matematyki podczas lekcji. - Nikt tego nagrania nie widział, ani nie słyszał – mówi matka jednego z szóstoklasistów w Szkole Podstawowej nr 11 w Koninie - Cukrowni. To wystarczyło aby rozpętał się konflikt.

O nakłanianie do nagrywania nauczycielki podejrzani są rodzice niektórych uczniów. Ci z kolei są oburzeni posądzeniami i postępowaniem z ich dziećmi po wybuchu afery „nagraniowej”.

O nagrywaniu podczas lekcji, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 11 poinformowała policję. Rodzice szóstoklasistów nie zgadzają się jednak z metodami dochodzenia do prawdy i wywieraniem nacisku na dzieci. Mają także zastrzeżenia do poziomu nauczania w tej szkole i to nie tylko matematyki, - Czego obawiał się nauczyciel, którego sprawa dotyczy, co mogło być nagrane? – Pytają rodzice, którzy także zostali przepytani na tę okoliczność. Dla wyjaśnienia sprawy, w minionym tygodniu w szkole odbyło się zebranie. Rodzice swoje, dyrekcja szkoły ma swoje racje. - Jeżeli były to zbiorowe prowokacje, jak mówiła nam pani dyrektor na zebraniu, to na czym one polegały – dochodzą swego rodzice szóstoklasistów. - Skoro nauczyciel nie mógł poradzić sobie z grupą 17 osób to może powinien poprosić pedagoga o pomoc. Dzieci były przepytywane w gabinecie dyrektora po tym incydencie. Pytano co mają w plecakach. Nikt się nie interesował tym, co działo się z dziećmi po przeprowadzonym dochodzeniu - bo tak nazywają to, co działo się po wybuchu „afery”. - Kto się nimi zaopiekował, niektóre z nich płakały przez dwie kolejne lekcje, a na przerwie pocieszały je inne dzieci. Straszenie dzieci policją było zasadne według dyrekcji? - Zastanawiają się rodzice. - Hasło, że SP 11 to „Radosna szkoła” stało się w tej sytuacji groteską. Szkoła jest w ciągu lekcji zamknięta. Nie możemy tam wejść, choć na stronie internetowej jest hasło: Nie czekaj pod szkołą. Zawsze wstąp do szkoły choćby na chwilę. Żyj życiem szkoły razem z dzieckiem – cytują rodzice. - No to żyjemy! Poza tym mają mnóstwo zastrzeżeń co do postępowania nauczycieli po wybuchu ”afery” z nagraniem, którego nikt nie widział, ani nie słyszał, więc nawet nie wiadomo co tam było. - Dzieci wskazane w rozmowach bądź te, które się przyznały, zostaną ukarane za coś czego nie ma – mówi jedna z mam.

- Pani dyrektor dowiedziała się w rozmowie, że kilkoro uczniów nagrywało nauczycielkę. Najpierw wyprowadzili ją z równowagi, później nagrywali – mówi Urszula Miłosz-Michalkiewicz, kierownik Wydziału Oświaty Urzędu Miejskiego w Koninie, któremu podlega szkoła. Została poinformowana o zajściach w „jedenastce” i przeprowadziła swoje „dochodzenie”. - Dzieci skasowały te nagrania. Pani dyrektor według mnie zareagowała prawidłowo w tej sytuacji. Pouczyła rodziców, że to są praktyki niedozwolone. Zawiadomienie wydziału prewencji także miało sens – mówi kierownik Wydziału Oświaty. Do rodziców z Cukrowni ma pewien apel. - Potem dziwimy się, że doświadczamy od młodzieży przykrości, a my dorośli sami tego uczymy. Rodzice nie powinni ingerować, zdaniem Urszuli Miłosz-Michalkiewicz, w proces dydaktyczny. - W tym momencie zaingerowali. Przenoszą swoje animozje na grunt szkoły – mówi pani kierownik.

Po całej sprawie animozje jednak pozostały jeszcze większe. Rodzice, wbrew zachętom nie mają zaufania do szkoły. - Ja mam pełne zaufanie do pani dyrektor – deklaruje Urszula Miłosz-Michalkiewicz. - Rodzic ma swoje miejsce w szkole i to naprawdę ważne. - Gdzie jest to miejsce? – Pytają z niedowierzaniem rodzice szóstoklasistów z jedenastki. - Jesteśmy zainteresowano tym, jak są traktowane w szkole nasze dzieci.