Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościAdamów i Korytkowski mogą stracić więcej niż tylko stołek wojewody

Adamów i Korytkowski mogą stracić więcej niż tylko stołek wojewody

KONIN JEST NASZ

Dodano:
Adamów i Korytkowski mogą stracić więcej niż tylko stołek wojewody
Konin jest Nasz

Nie mam wątpliwości, że gdyby Paweł Adamów został wojewodą wielkopolskim, Konin by na tym skorzystał. Niekoniecznie dlatego, że czułby się jakoś zobowiązany wobec naszego miasta, bo jest ono dla niego co najwyżej etapem w rozwoju kariery politycznej, ale prezydent Korytkowski na pewno nie musiałby mu tłumaczyć problemów Konina. Paweł Adamów zdążył je bowiem dość dobrze poznać.

Wracam do tego tematu nie dlatego, żebym odczuwał jakąś szczególną satysfakcję z faktu, że pośrednio nasz portal przyczynił się swoimi publikacjami (Prezydentom wciąż jest mało, więc dorabiają w... ŚwiebodzinieMilion złotych możemy zaoszczędzić likwidując miejskie spółki) do tego, że premier Donald Tusk odrzucił kandydaturę zastępcy prezydenta Konina na stanowisko wojewody wielkopolskiego. Wypada przypomnieć, że jako pierwszy o „dorabianiu” naszych prezydentów w radach nadzorczych spółek miejskich Świebodzina, Kępna czy Buku, w zamian za co gospodarze tamtych miast biorą kasę u nas, napisał Krzysztof Pietruszewski, autor bloga „Konin.Mam prawo wiedzieć”. Sprawa nie zyskałaby też zapewne aż takiego rozgłosu, gdyby w ślad za naszym portalem tematu nie poruszyły duże redakcje ogólnopolskie.

Piszę ponownie o tej sprawie, żeby zwrócić uwagę na pewien jej aspekt, który umyka komentatorom. Otóż powoływanie się przy odrzuceniu kandydata do państwowego stanowiska na jego nieprzystawanie do standardów etycznych to rzecz rzadka i sygnalizuje, że nadszedł czas, kiedy takie względy będą się liczyły bardziej niż do tej pory.

Dzieje się tak z dwóch powodów. Otóż olbrzymia frekwencja 15 października wynikała między innymi z tego, że żerowanie na państwowym majątku PiS wraz z sojusznikami doprowadziło do stopnia niespotykanego po 1989 roku. Donald Tusk to wyczulenie wyborców dostrzega i uwzględnia w swoich kalkulacjach, choć i jego obóz polityczny nie jest wolny od grzechu w tej sferze. Będzie więc narzucał swojej partii i całej koalicji ograniczenia w zagarnianiu stanowisk, przynajmniej na czas kolejnych wyborów samorządowych, europejskich i prezydenckich, a więc przez najbliższe półtora roku.

I dlatego też premier posłuchał prezydenta Jacka Jaśkowiaka, który o grzechach Pawła Adamowa mu doniósł. Nie mam oczywiście złudzeń, że prezydent Poznania zrobił to z powodów etycznych. Jak można przeczytać w medialnych analizach, utrącił kandydaturę Pawła Adamowa, bo miał nadzieję, że uda się na stanowisko wojewody wielkopolskiego powołać kogoś z Platformy Obywatelskiej. Natomiast drugim powodem była jego niechęć do Ryszarda Grobelnego, którego pokonał w wyborach 2014 roku, a tak się składa, że Paweł Adamów był asystentem poprzedniego prezydenta Poznania.

Twierdzę otóż, że numer z „dorabianiem” sobie w radach nadzorczych zaprzyjaźnionych miast może zaszkodzić nie tylko Pawłowi Adamowowi. Który notabene zrozumiał już chyba swój błąd, bo w wywiadzie udzielonym już po powołaniu Agaty Sobczyk na stanowisko wojewody wielkopolskiego powiedział „znam Konin jak własną rękę”, zamiast użyć prawidłowego związku frazeologicznego „znam Konin jak własną kieszeń”, który mógłby się słuchaczowi skojarzyć bardzo jednoznacznie z zarzucaną mu pazernością. Bo dodatkowa kasa wciąż płynie, a przynajmniej całkiem niedawno jeszcze płynęła do kieszeni Piotra Korytkowskiego i Witolda Nowaka.

Jeśli panowie myślą, że przegrana Pawła Adamowa w staraniach o kolejny polityczny awans to tylko drobne potknięcie, to mogą się srodze rozczarować. W kampanii przed wyborami samorządowymi kontrkandydaci Piotra Korytkowskiego na pewno niejeden raz sięgną po nagłośnione przez nas przykłady pazerności konińskich prezydentów, a wobec bardzo wyrównanych szans obu głównych obozów politycznych o wyniku wyborów w Koninie mogą zadecydować takie właśnie niuanse.

Teoretycznie obecni wiceprezydenci mogą na to wszystko machnąć ręką. Paweł Adamów wojewodą – przynajmniej teraz – już nie zostanie, a miejsce Witolda Nowaka zajmie zapewne ktoś z lewicy, bo w drugiej turze koalicja pójdzie do wyborów razem, za co Platforma będzie musiała zapłacić stanowiskami wiceprezydentów. Ale równie realna jest perspektywa, że część jej wyborców nie pójdzie do urn, zniesmaczona tak jawnym lekceważeniem przez lokalnych polityków zasad, z którymi szli do wyborów 13 października. A wtedy wszystko jest możliwe, nawet zwycięstwo kandydata Prawa i Sprawiedliwości, choć dzisiaj nie ma na to żadnych widoków, bo dla Konina najbardziej racjonalnym rozwiązaniem jest powierzenie władzy w mieście obozowi politycznemu, który decyduje o podziale budżetowych pieniędzy. Wprawdzie za czasów Platformy Obywatelskiej nigdy nie było to aż tak bardzo uzależnione od partyjnej przynależności władz gmin, ale na pewno łatwiej będzie wyciągnąć fundusze – których na najpilniejsze i tylko drogowe potrzeby potrzebujemy naprawdę dużo – od swoich.

Wszystko to, co napisałem wyżej, nie oznacza, że zmieniłem zdanie na temat kiepskiej jakości zarządzania Koninem przez obecne władze. Wręcz przeciwnie, wciąż uważam, że minione pięć lat to czas zmarnowany. Ale lepszych od nich nie widzę, a gorszych, patrząc na konińską scenę polityczną, bez trudu mogę sobie wyobrazić.

Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole