Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościKONIN JEST NASZ: Z sensem czy bez, byle ładnie na ulicy wyglądały

KONIN JEST NASZ: Z sensem czy bez, byle ładnie na ulicy wyglądały

KONIN JEST NASZ

Dodano:
KONIN JEST NASZ: Z sensem czy bez, byle ładnie na ulicy wyglądały

Średniowieczny słup drogowy nie jest jedynym, co odróżnia Konin od tysięcy innych miast. Być może na całym świecie nie ma drugiej takiej miejscowości, gdzie, tabliczki z nazwami ulic informuje jednocześnie o... obwodzie geodezyjnym, na którego terenie się znajdują. 

Kilkadziesiąt lat później, za sprawą osób rozstawiających w Koninie tabliczki z nazwami ulic, Glinka rozrosła się aż po ulice: Okólną, Przyjaźni, Sosnową, 11 Listopada, Zakole a nawet Działkową, co widać na załączonych zdjęciach. Dla osób, które tu niegdyś mieszkały, a większości z nich przydzielono mieszkania w pobliżu, to źródło potężnego dyskomfortu. Ich wnukowie z kolei, którzy Niesłusza, Morzysławia i Kurowa już nie pamiętają, codziennie utrwalają w pamięci zafałszowany obraz historii tej części Konina.

Ponad rok temu napisałem na ten temat artykuł w cyklu „Konińskie Wspomnienia”. Grzegorz Pająk, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich, powiedział mi wtedy, że tabliczki z nazwami ulic mogą mieć jedynie opis zgodny z mapami geodezyjnymi. Ponieważ nigdzie poza Koninem nie znalazłem tak dziwnego rozwiązania, uznałem to tłumaczenie za wykręt, by nie być zmuszonym do ustalania faktycznego przebiegu dawnych granic administracyjnych, rzecz wymaga bowiem wyprawy do Archiwum Państwowego w Poznaniu, gdzie przechowywane są dawne mapy.

Przy najbliższej okazji poruszyłem więc ten temat w rozmowie z prezydentem. Ku mojemu zdziwieniu Józef Nowicki powtórzył argumentację swoich podwładnych. Nie wiem, czy cokolwiek tłumaczy fakt, że tak kierownik Grzegorz Pająk jak i ci jego podwładni, z którymi miałem okazję na powyższy temat rozmawiać, do Konina przyjechali już jako dorośli ludzie i o jego historii wiedzą niewiele albo zgoła nic. Sam prezydent też być może nie czuje związku z tą częścią miasta, pochodzi bowiem z Wilkowa, który znajduje się w drugim jego końcu.

Od mojej rozmowy na ten temat z Grzegorzem Pająkiem minęło półtora roku, a z prezydentem rok. I tyle czasu mieli panowie, żeby nieszczęsne tablice wymienić na nowe (jest ich mniej więcej kilkanaście, więc dużo by to nie kosztowało) lub zakleić oczywiste błędy. Nic takiego się nie stało.

A po co o tym piszę, skoro – jak zapewne skomentują to niektórzy Czytelnicy – jest wiele ważniejszych problemów? Chcę otóż pokazać na przykładzie tej historii sposób działania konińskich urzędników, którzy zawalają nawet tak drobną sprawę jak tabliczki z nazwami dawnych miejscowości.

Bo nie sądzę, żeby nie umieli zrobić tego porządnie. Te tabliczki są takie jak całe zarządzanie miastem: powierzchowne i obliczone na tani efekt propagandowy. Ważne żeby ładnie wyglądało: jak dywaniki asfaltowe, które wykruszają się po dwóch-trzech latach, kostka brukowa fruwająca między samochodami, rozsypujący się po kilku tygodniach pływania tramwaj wodny, orlik na Chorzniu zalewający sąsiednie posesje deszczówką, pozbawione odpowiedniego odwodnienia i dróg dojazdowych tereny inwestycyjne i wiele, wiele innych spraw, o których już w tym cyklu pisałem i jeszcze nie raz napiszę.

Robert Olejnik

koninjestnasz@portal.lm.pl

Czytaj również: „Nie wszyscy mogą się kąpać w tym basenie

strona 2 z 2
strona 2/2
KONIN JEST NASZ: Z sensem czy bez, byle ładnie na ulicy wyglądało
KONIN JEST NASZ: Z sensem czy bez, byle ładnie na ulicy wyglądało
KONIN JEST NASZ: Z sensem czy bez, byle ładnie na ulicy wyglądało
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole