Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościWspomnienie: Jednym cięciem siekiery uratował wielką koparkę

Wspomnienie: Jednym cięciem siekiery uratował wielką koparkę

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Wspomnienie: Jednym cięciem siekiery uratował wielką koparkę

- Na początku byłem na przyuczeniu, takim „przynieś, podaj” – wyjaśnił Czesław Jankowski. – Dopiero jak szef zobaczył, że sobie radzę, to wysyłał mnie samodzielnie na uszkodzenia na koparkach. A jak nie było awarii, to był praca na warsztacie. W elektrowozach na przykład często uszkadzały się oporniki, takie opory żeliwne, całe baterie wstawiane, którymi była regulowana siła prądu na silniki. To się je rozbierało, spawało, szlifowało i wymieniało. Praca była ciężka, bo trwała co najmniej dwanaście godzin dziennie.

Wielka dziura zamiast boiska 

Osoba przełożonego Czesława Jankowskiego to kolejna ciekawa postać tej opowieści. Nie dość, że Niemiec miał na imię... Stanisław, to jeszcze – jak się okazało – podczas pierwszej wojny światowej stacjonował z wojskami niemieckimi w Koninie. Tajemnicę imienia wyjaśnia być może nieco fakt, że pochodził z Łużyc, zamieszkanych przez Serbów. – Ale jego nazwiska nie pamiętam – z żalem stwierdził pan Czesław. – To był bardzo porządny człowiek, nikomu krzywdy nie zrobił. A byli na odkrywce różni Niemcy.

Kiedy Czesław Jankowski zaczął pracować na odkrywce, koparki odkrywające węgiel powoli zbliżały się już do, postawionego tuż przed wojną, gmachu szkoły w Morzysławiu, w której Niemcy ulokowali dyrekcję kopalni. Gmachu, w którym po wojnie znajdzie się najpierw Liceum Pedagogiczne, później II Liceum Ogólnokształcące, a obecnie Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa. Wyrobisko zajmowało wtedy mniej więcej całą powierzchnię dzisiejszego szkolnego boiska.

Najgrubszy węgiel

Niemcy opuścili kopalnię 15 stycznia 1945 r., a na początku lutego polskie władze podjęły działania zmierzające do uruchomienia odkrywki. Najpilniejszą sprawą było odwodnienie złoża. – Mieliśmy tylko prąd stały z lokomobili z cegielni – mówił Czesław Jankowski – ale Niemcy nie mieli pomp na prąd stały. Nie pamiętam już skąd je wzięliśmy, ale to musiały być pompy z folwarku Mojżesza Kapłana, bo przecież ciągnął wodę z rzeki do produkcji cegieł, miał też nawodnienie gliny, więc pewnie wzięliśmy od niego (i tak właśnie było, jak wynika z relacji innych pracowników kopalni w tamtym czasie – dop. autora).

W czerwcu tego samego roku Czesław Jankowski został wcielony do wojska i po raz pierwszy na dłużej rozstał się z kopalnią. Kiedy opuszczał odkrywkę, koparki dopiero zbliżały się do miejsca, gdzie dzisiaj przy ulicy Harcerskiej znajduje się jeziorko. – Tam był najgrubszy węgiel i najgłębsze miejsce na polu A – wspomina. Dalej odkrywka poszła na północ i w kierunku zachodnim, a po wybraniu stamtąd węgla, zawróciła na wschód, w stronę cmentarza parafialnego w Morzysławiu.

Uprzedzony do komunizmu

Po powrocie z wojska Czesław Jankowski wrócił na krótko na odkrywkę Morzysław. Koparki przeszły już wtedy na drugą stronę dzisiejszej ulicy Staromorzysławskiej i wgryzały się w ziemię tuż obok cmentarza parafialnego.

Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole