Między chlewikiem a kotłownią. Tak zaczynał się nowy Konin
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Dopiero w roku 1957 nadano nazwę króciutkiej ulicy, przy której go wybudowano, z czym wiąże się zabawna historia z życia państwa Szeflińskich.
– Wyjechałam z dziećmi na kilka tygodni do ciotki, która mieszkała na Zachodzie, czyli tak zwanych wówczas Ziemiach Odzyskanych, a mąż został w domu, bo musiał chodzić do pracy. Po jakimś czasie przyszedł od niego list i od razu rzucił mi się w oczy inny adres nadawcy na odwrocie koperty: ulica Kotłowa. Wracałam cała w nerwach, zastanawiając się, czy on się pod moją nieobecność gdzieś przeprowadził? Do kogo i dlaczego?! I gdzie jest ta ulica?!
Wpadając do domu z impetem, młoda kobieta z ulgą odnotowała, że mąż wciąż jest na miejscu, ale domagała się natychmiastowego wyjaśnienia dziwnego adresu na kopercie.
– Coś ty napisał, gdzieś ty był! – natarła na męża. – Ulicę nam przecież zmienili, to napisałem... – wyjaśnił zdumiony niespodziewanym atakiem mężczyzna.
Mleko od gospodarza, krew na Wojska Polskiego
Choć formalnie mieszkali w mieście, to wciąż czuli się jak na wsi, otoczeni zewsząd sadami i polami, w sąsiedztwie zabudowań kolejowego osiedla i wyrosłych przy nim nielicznych kamienic, zaledwie o rzut kamieniem oddaleni od najbliższych zabudowań wiejskiego Czarkowa. Wrażenie swojskości pogłębiało sąsiedztwo znajomych z pracy, którzy również dostawali mieszkania z kopalnianego przydziału. Maria Szeflińska mieszkała drzwi w drzwi z Janiną Andre (później Szymczak), która była jej poprzedniczką na stanowisku sekretarki dyrektora Stanisława Hwałka, a w sąsiednim bloku przy Górniczej 1 mieszkał jej pierwszy szef z wydziału planowania Czesław Rutkowski. Wszyscy razem jeździli do pracy, razem wracali i w tych samych miejscach robili zakupy, bo sklepów było wtedy jeszcze niewiele. Najbliższy mieścił się w kamienicy na rogu ulic Dworcowej i Kolejowej.
– To był spożywczy, ale mleko braliśmy od pani Dziwińskiej z kolejowego bloku do czasu, aż zabronili ludziom zwierzęta tutaj trzymać. Później chodziło się do gospodarzy w Czarkowie – wspomina Maria Szeflińska. – Po drugiej stronie Dworcowej kupowaliśmy warzywa od Michalakowej, do której też magiel się nosiło, a w kamienicy przy Kolejowej wypożyczało się pralkę na godziny. Orłowska, która miała dom obok Gęsickiego, przy skrzyżowaniu Kolejowej z Bydgoską, szyła ubrania. Na zakupy schodziło się też w dół Bydgoskiej: do Jatczyńskiego po mięso, a po chleb na drugą stronę Poznańskiej, albo na Wojska Polskiego, gdzie była mleczarnia, a obok drobiarstwo, gdzie krew na czerninę i jajka można było kupić.
Podwórko z dzieciństwa
Maria Szeflińska ma same dobre wspomnienia z ponad sześćdziesięciu już lat mieszkania przy ulicy Kotłowej.
- Lokatorzy byli naprawdę zgodni. Nikt się nie kłócił, nikt nie wyzywał, dzieci wszystkie przed blokiem się bawiły.
Od lat sześćdziesiątych bawił się tam również autor niniejszego tekstu, bowiem w widocznym na załączonych zdjęciach kolejowym bloku (fot. 4 z maja 1968 r., na pierwszym planie Ewa i Andrzej Szeflińscy) mieszkali moi dziadkowie Cecylia i Stanisław Bartkowiakowie.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.