Most będzie nas jeszcze kosztował niejeden milion złotych
KONIN JEST NASZ
Tymczasem mamy winnego całej tej sytuacji, międzynarodowy koncern obecny w ponad pięćdziesięciu krajach, któremu w przypadku nagłośnienia całej tej historii grozi utrata wiarygodności, co może być dla firmy śmiertelnie niebezpieczne i kosztować dużo więcej niż owe 70 mln zł.
Bo przeprowadzenie sprężania konińskiego mostu inaczej, niż przewiduje to procedura, opracowana zresztą przez założyciela firmy Eugeneâa Freyssinet, to nie była sprawa jednego robotnika, który dolał więcej wody, żeby ukraść worek cementu. Technologia sprężania wymaga dokładnego wypełnienia wnętrza kabli mieszanką betonową, bo tylko wtedy metalowe sploty są chronione przed korozją. Tutaj zamiast z dwóch stron, wprowadzono ją tylko z jednej, a żeby iniekt łatwiej się przesuwał w głąb kabla, rozrzedzono mieszkankę, dodając do niej nieco więcej wody. Woda i powietrze, pozostałe w tych przestrzeniach, do których nie dotarła mieszkanka betonowa, spowodowały powstanie korozji na powierzchni metalowych splotów.
Tego nie mogło sprawić nawet i stu robotników, bo decyzje w tej sprawie musiano podjąć na szczeblu kierowniczym i w pełni świadomie, na co wskazują zapisy w dokumentacji powykonawczej. Ustalenie szczebla, na którym te decyzje zapadały, to główne zadanie prokuratury.
Dodajmy, że w całej tej sprawie nie chodziło o oszczędności na cemencie, bo to w skali całego przedsięwzięcia były grosze, jak mówi profesor Madaj. - Oni zyskali w ten sposób czas - twierdzi ekspert.
Tymczasem Józef Nowicki chwali się, że wynegocjował z Freyssinet darmową wymianę uszkodzonego kabla. Można się było z tego cieszyć co najwyżej do chwili opracowania ekspertyzy zespołu prof. Madaja, z której jasno wynika rozmiar szkód, spowodowanych przez wykonawcę. Bo jeśli spojrzeć na problemy z mostem, jakie jeszcze nas czekają, to polubowne załatwienie tej sprawy leży głównie w interesie wykonawcy. Który powinien być w pełni świadom rozmiaru swoich win i - na co wskazuje próba zamontowania w miejsce uszkodzonego kabla kolejnego bubla ze skorodowanymi końcówkami - usiłuje zminimalizować swoje straty za wszelką cenę.
Prezydent z kolei powinien zrobić wszystko, żeby wyegzekwować od firmy Freyssinet naprawę szkód, wynikłych z wadliwego wykonania mostu. Bo gra idzie o pieniądze dużo większe niż właśnie zakończona naprawa jednego kabla. Nie mam pojęcia, czy podejmie taką próbę, bo na razie zachowuje się jak rzecznik interesów firmy Freyssinet, a nie mieszkańców Konina. Nie można też wykluczyć, że wie o czymś, czego my nie wiemy, i gotów jest nawet narazić miasto na koszty, byle ta wiedza nie ujrzała światła dziennego, przynajmniej przed wyborami.
Miejmy nadzieję, że to również ustali prokuratura.
Robert Olejnik
koninjestnasz@portal.lm.pl
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.