Wiatr zmienił komentatora pochodu pierwszomajowego w Koninie
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Dalej szli przodownicy pracy z elektrowni (którzy nieśli transparent „Polityce Partii nasze TAK"), załoga Konińskich Zakładów Naprawczych Przemysłu Węgla Brunatnego, która „znacznie przekroczyła ubiegłoroczne zadania produkcyjne”, po nich budowlańcy, kierowcy z PKS („przewożą codziennie 107 tys. osób”), pracownicy Wojewódzkiej Spółdzielni Spożywców „Społem” oraz „Polmozbytu”, którzy „od lutego sprzedali mieszkańcom naszego województwa 290 samochodów”. Nie można też było nie wspomnieć o budownictwie mieszkaniowym, więc odnotowano obecność załogi Wojewódzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej, która w 1977 roku oddała do użytku 969 mieszkań (o siedemnaście procent więcej niż zaplanowano).
Reporterzy Wielkopolskiego Zagłębia, które było wydawane przez największe zakłady przemysłowe konińskiego województwa, skrupulatnie wyliczyli w swojej relacji wszystkie firmy, które finansowały ich periodyk. A po przemyśle przyszła kolej na szkoły, z których pierwsze było – w końcu nazwa zobowiązuje - pierwsze liceum czyli my. Po szkołach szli sportowcy, których pochód zamykali szabliści, a wśród nich Andrzej Kostrzewa i Tadeusz Piguła.
Kurrrrwa mać!
Pochód pierwszomajowy to było – poza wszystkim – olbrzymie przedsięwzięcie logistyczne i organizacyjne. Nie było w nim miejsca na dowolność i improwizację. Nie przypominało wprawdzie tego, co oglądamy w relacjach z Korei Północnej, ale kwiaty podawały i podawali partyjnym notablom ci, którzy mieli podać, a treść transparentów i wznoszone pod trybuną okrzyki ustalano wcześniej z osobami odpowiedzialnymi. Niesforne uczniaki usiłowały wprawdzie od czasu do czasu wywinąć towarzyszom jakiś numer, ale – nie oszukujmy się – jeśli to był jakiś okrzyk, to i tak ginął w ogólnym hałasie, a o wrogim transparencie nie było mowy.
Zdarzały się za to rzeczy nieprzewidziane, jak soczyste „kurrrrrwa mać” Stanisława Sroczyńskiego, spikera komentującego razem z Ryszardem Sławińskim przebieg pochodu, kiedy wiatr wydarł mu z dłoni kartki z tekstem. Ponieważ dzisiaj już nikt nie pamięta, kiedy to się dokładnie wydarzyło, nie można wykluczyć, że było to właśnie w roku 1978. W rezultacie pan Stanisław stracił wtedy fuchę komentatora pochodów, a zastąpił go w tej roli nasz klasowy kolega Sławomir Papiera, który zdobył wcześniej sławę wybitnego recytatora.
Robert Olejnik
Załączone zdjęcia zostały zrobione w latach sześćdziesiątych