Jan Kobuszewski mieszkał kiedyś w konińskim Domu Górnika
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Te wizyty Jana Kobuszewskiego w kawiarence NOT-u zapamiętał też Wojciech Broniszewski, który statystował razem z Januszem Rogowskim. - To bardzo miły człowiek, z każdym porozmawiał, odpowiadał cierpliwie na wszystkie pytania. A jak tylko pojawiał się w kawiarni w Domu Górnika, wystarczyło, że jakąś minę do nas zrobił, a my już żeśmy się śmiali. Przez te dwa tygodnie, jak w Koninie była ekipa filmowa, po pracy jechaliśmy do domu coś zjeść a potem prosto do kawiarni, bo może Kobuszewski będzie tam siedział...
Fikołki przed Kolorową
Na początku 1964 roku nowy Konin składał się tylko z czterech pierwszych osiedli, kino „Energetyk” mieściło się w dawnej czarkowskiej remizie strażackiej, a lokale rozrywkowe ograniczały się do Czarnej Mańki, Kolorowej, no i kawiarenki NOT w Domu Górnika. Nie powinno więc nikogo dziwić, że na temat pobytu filmowej ekipy w Koninie powtarzano sobie legendy. - Ekipa, która kręciła film, stołowała się w Kolorowej – wspominał kilka lat temu Mieczysław Przysucha – ale ja nigdy się tam na nich nie natknąłem. Za to kolega opowiadał mi, że któregoś dnia Kobuszewski wchodził na murek przy tarasie i fikał koziołki. Zarzekał się, że na własne oczy to widział!
Wtedy Jan Kobuszewski znany był przede wszystkim z „Wielokropka”, dwudziestominutowej audycji satyrycznej, która nadawana była w jedynym wówczas programie telewizyjnym raz w tygodniu. Choć dla dzisiejszych widzów byłaby pewnie nudna, była wtedy jedyna w swoim rodzaju i nawet ja ją pamiętam, choć w ostatnim roku jej nadawania miałem zaledwie siedem lat.
Program zaczynał się zawsze w ten sam sposób, od budzenia mężczyzny, drzemiącego w fotelu. Jan Kobuszewski wspominał w którymś z wywiadów, że kiedyś program puszczono tuż po długim przemówieniu Wiesława Gomułki podczas jakiegoś plenum PZPR. - On tak truł, truł, truł i skończył o piątej, a o tej godzinie zaczynał się „Wielokropek”, czyli włączał się budzik i spiker wołał: „Telewidzu, obudź się, zaczynamy!” – opowiadał aktor.
Kto zamawiał ruskie?
Dla Jana Kobuszewskiego najlepsze lata zaczęły się wraz z kabaretem Dudek, choć początkowo wydawało mu się – jak opowiadał w wywiadach - że do kabaretu się nie nadaje. Jak się okazało, było to miejsce stworzone dla niego, bo takie skecze jak „Ucz się Jasiu” bawią do dzisiaj, a powiedzonka „Oni mogą panu majstrowi skoczyć tam, gdzie pan może pana majstra w d... pocałować” i „chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom” wciąż są cytowane.
Potem był kabaret Olgi Lipińskiej, w którym pan Janek (tak nazywała się odgrywana przez niego sceniczna postać) był przewodniczącym związków zawodowych. I to on sprawił, że w 1978 roku program zdjęto na jakiś czas z anteny. Jan Kobuszewski opowiedział bowiem słynny dowcip o pierogach: „Kto zamawiał ruskie? Nikt, same przyszli”. Po emisji tego odcinka kabaretu interweniowała ambasada radziecka, która słusznie dopatrzyła się w dowcipie aluzji do obecności wojsk radzieckich w Polsce.
Na szczęście dzięki taśmie filmowej i cyfrowemu zapisowi, Jan Kobuszewski będzie nas jeszcze bawił i cieszył swoim talentem przez długie lata.
Robert Olejnik
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.