Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościWytrzymał wielogodzinne bicie. Następstwa kradzieży powielacza

Wytrzymał wielogodzinne bicie. Następstwa kradzieży powielacza

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Wytrzymał wielogodzinne bicie. Następstwa kradzieży powielacza

Choć panowie nie byli organizacyjnie związani z Solidarnością, to przecież mieli wśród jej działaczy sporo znajomych, więc szybko stanęło na tym, że na cyklosie będzie drukowany nielegalny „Azyl Wojenny”. Jednak już przy pierwszych próbach okazało się, że maszyneria to straszliwie brudzi papier, to znów druk jest bardzo blady, w rezultacie większość nakładu nadaje się do wyrzucenia. Dopiero metodą prób i błędów konspiratorzy doszli do pożądanej jakości, która w porównaniu z dotychczasową produkcją podziemnego periodyku wręcz zwalała z nóg. 

Ścisła konspiracja

Dzięki wydajności nowej maszyny ulotkami, wzywającymi do demonstracji 31 sierpnia 1982 roku, zarzucili wręcz całą Wielkopolskę. Przy tym zajmująca się drukiem ekipa bardzo dbała o przestrzeganie wszelkich zasad konspiracji. Przede wszystkim bardzo pilnowali, żeby o miejscu pracy powielacza wiedziało jak najmniej osób. O korzyściach płynących z tak daleko posuniętej ostrożności przekonali się zaraz po wyniesieniu powielacza z MOS. Nikt ich bowiem nie powiązał z akcją, a z najbliższego otoczenia rewizję przeprowadzono jedynie u Sławomira Czajkowskiego, któremu nie zaproponowali udziału w tym przedsięwzięciu właśnie dlatego, że jako mocno zaangażowany w działalność opozycyjną był bacznie obserwowany przez Służbę Bezpieczeństwa.

Tych zasad nadal ściśle się trzymali, więc materiały do druku odbierały tylko dwie osoby: Mariusz Wiatrowski i Waldek Sroczyński. Kontaktowali się też tylko z dwoma przedstawicielami komitetu redakcyjnego. Tekst przepisywał na maszynie przeważnie Andrzej Operacz, a drukiem zajmował się wspólnie z nim Waldek. Obaj na tę okazję zakładali na dłonie rękawiczki chirurgiczne, żeby nie zostawić na ulotkach odcisków palców. Gotowe ulotki przekazywali tym samym dwóm osobom z podziemnej Solidarności.

Najgorszy dzień w życiu

A jednak wczesnym rankiem 28 października 1982 roku w domu Waldemara Sroczyńskiego zjawili się funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Najpierw przeprowadzili u niego rewizję, po czym został zabrany na komendę milicji przy ulicy Przemysłowej, która wtedy nosiła nazwę Wojewódzkiego (a dla powiatu Rejonowego) Urzędu Spraw Wewnętrznych, gdzie zajął się nim Julian K. Wprawdzie kapitan był funkcjonariuszem pionu kryminalnego, ale z racji upodobania do brutalnych przesłuchań wypożyczano go w razie potrzeby do innych wydziałów.

Wytrzymał wielogodzinne bicie. Następstwa kradzieży powielacza
Wytrzymał wielogodzinne bicie. Następstwa kradzieży powielacza
Wytrzymał wielogodzinne bicie. Następstwa kradzieży powielacza
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole