Chciał uratować brykietownię, pisał o nosiwodach i Reymondzie
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
I tak było przy większości wątków z historii konińskiej kopalni, które opisywałem na łamach Kuriera Konińskiego i portalu LM.pl. Ilekroć czegoś nie wiedziałem lub miałem jakieś wątpliwości, z pytaniami zwracałem się przede wszystkim do niego (choć nie tylko). A Zygmunt służył mi zawsze życzliwą pomocą oraz swoją wiedzą i pamięcią, kiedy tylko tego potrzebowałem.
Okruchy kopalnianego czasu
Zainteresowanie Zygmunta Kowalczykiewicza historią pchnęło go do podjęcia w drugiej połowie lat siedemdziesiątych studiów na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Miał wtedy czterdzieści lat i pracował w kopalni, więc były to oczywiście studia zaoczne. Ukończył je z oceną bardzo dobrą i propozycją podjęcia pracy na wydziale historii, której ostatecznie nie przyjął.
Tematem jego pracy magisterskiej była oczywiście historia kopalni, którą badał dalej, mimo zakończenia nauki, co zaowocowało kilkoma drobniejszymi publikacjami, a w 1995 roku – w pięćdziesiątą rocznicę uruchomienia odkrywki po wojnie przez polską już załogę – wydaniem „Zaczęło się w Brzeźnie...”.
Przedzierając się przez kopalniane archiwa, zdobył przy okazji olbrzymią wiedzę o pozostającej w zasobach konińskiego zakładu górniczego dokumentacji, co pozwoliło mu opracować zbiór dokumentów i kalendarium jego dziejów w jednym tomie, wydanym przez KWB w 1997 roku pod tytułem „Okruchy kopalnianego czasu. Kopalnia Węgla Brunatnego Konin w datach i faktach do 1996 r.”. I jest to pozycja absolutnie podstawowa dla każdego, kto historią kopalni i Konina się interesuje lub o niej pisze.
Żeby pamięć przetrwała
W tymże 1997 roku znalazł się Zygmunt Kowalczykiewicz w gronie osób, które doprowadziły do reaktywacji Towarzystwa Przyjaciół Konina. I jako sekretarz został – obok prezesa Piotra Rybczyńskiego i wiceprezesa Stanisław Sroczyńskiego - członkiem triumwiratu, który kierował pracami TPK w następnych latach.
Bowiem Zygmunt nie tylko o historii pisał, ale i dbał, żeby pamiętano o miejscach, w których się działa. Dlatego zaproponował Henrykowi Smektale z Zakładu Przeróbki Węgla upamiętnienie miejsca zagłady konińskich Żydów w lesie rudzickim. W rezultacie w 1971 r. miejsce masowej kaźni zostało uporządkowane i otoczone stalowym parkanem na betonowej podmurówce oraz oznaczone tablicą informacyjną. Również z jego inicjatywy zarząd Towarzystwa Przyjaciół Konina doprowadził do umieszczenia w 2002 r. na wielkim głazie tablicy upamiętniającej Żydów z obozu pracy w Czarkowie (fot. 7).
Był wreszcie inicjatorem postawienia pamiątkowego kamienia z tablicą informacyjną (na fot. 1 na pierwszym planie po lewej) w miejscu, gdzie zaczęła się eksploatacja węgla brunatnego na pierwszym polu wydobywczym Glinka.
Na ratunek brykietowni
Tuż przed przejściem na kopalnianą emeryturę w 2002 roku Zygmunt usiłował jeszcze uratować mury brykietowni. Decyzja o jej likwidacji zapadła bowiem w 1990 roku, a produkcja stanęła dopiero dwanaście lat później, więc było dużo czasu na znalezienie jakiegoś wyjścia.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.