Litery LM zastąpiły granatowego konika w logo naszego portalu
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Pierwszy numer Kuriera Konińskiego (fot. 1) składałem jeszcze sam, cały czas zajmując się jednocześnie zapełnianiem stron portalu.
- Zrobiliśmy ruch odwrotny niż wszyscy, bo wtedy było jeszcze mnóstwo ludzi, o których wiedzieliśmy, że nie korzystają z Internetu – wyjaśnia Michał Czajor. – Portal wydał gazetę bezpłatną, którą zresztą sfinansowaliśmy z jego przychodów. To było fajne doświadczenie. Gazeta narzucała większą regularność i jakiś porządek.
Kurier Koniński składał się z tekstów, które wcześniej ukazały się w portalu LM.pl. Ale rozmiary każdego trzeba było dopasować do miejsca na łamach, a więc skrócić lub – co dużo trudniejsze – wydłużyć. Oprócz tego usunąć błędy, czasem uzupełnić o nowe informacje. To było sporo pracy.
Dziennikarze
Od stycznia 2009 roku do redakcji dołączyła jej dzisiejsza szefowa – Anna Pilarska. Zaproponowałem Michałowi Czajorowi jej zatrudnienie, ponieważ znaliśmy się jeszcze z czasu wspólnej pracy we wspomnianej wyżej redakcji Głosu Wielkopolskiego. Sam zresztą trafiłem do LM w podobny sposób, bo mnie z kolei zarekomendował synowi Leszek Czajor, który był naszym szefem w tym dzienniku.
Wsparcie otrzymywaliśmy zresztą z bardzo wielu stron, bo we dwójkę jedynie – kiedy trzeba było obsłużyć narastającą liczbę wydarzeń i jednocześnie co tydzień złożyć gazetę – nie byliśmy w stanie podołać wszystkim obowiązkom. Dołączyła do nas wtedy Dorota Szczepaniak (dzisiaj Kwietniewska), która była wprawdzie korespondentką LM-u w Turku, ale często wspierała nas w Koninie. Teksty kulturalne (ale nie tylko) podrzucała nam też od czasu do czasu Izabela Bobrowska.
Przyjmowaliśmy też praktykantów z konińskiej PWSZ, spośród których najtrwalej zapisali się w mojej pamięci Agnieszka Komicz (dzisiaj Muszyńska) i Łukasz Krzyżański. Sporo tekstów o kulturze publikował też tak na stronie LM.pl jak i w Kurierze Cezary Gontkiewicz.
Bez smartfonów
Ale i tak pierwsze miesiące wydawania co tydzień Kuriera Konińskiego były dla redakcji niezwykle trudne. Nie miejsce tu na wdawanie się w szczegóły, ale żeby podołać terminom na jeden dzień w tygodniu całkowicie wyłączałem się z prac nad stroną LM.pl, której zapełnienie spadało na głowę Anny Pilarskiej, z czym zresztą znakomicie dawała sobie radę.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.