Można jechać do Bahrajnu, ale i promować miasto dzięki Madonnie

Ktokolwiek się kryje pod pseudonimem Kamil Szadek, doskonale musi pamiętać wydarzenia sprzed dwunastu lat, kiedy Mariusz Ciszak na czele Lokalnej Grupy Działania zaprosił do swojej wsi samą Madonnę, oferując jej ziemię i honorowe obywatelstwo Rumina (więcej na ten temat w artykule „Serwus Madonna”). Na przyjazd gwiazdy pop do gminy Stare Miasto, która w sierpniu 2009 roku miała koncert w Warszawie, raczej nikt nie liczył, ale chodziło o poinformowanie w ten sposób o istnieniu Rumina i pokazanie, że mieszkają tu pomysłowi i przedsiębiorczy ludzie.

Akcja się udała, bo o Ruminie napisał Reuters („Polish village prays for Madonna to visit”), a w ślad za nim kilkanaście ogólnopolskich redakcji, wybijając na pierwszy plan hasło „Madonna na traktorze młócić zboże pomoże”. „To nieważne, czy Madonna zgodzi się przyjąć to obywatelstwo, Rumin już ma zapewnioną reklamę na całą Polskę!” – można było przeczytać na stronie radia Eska.

Trzymam kciuki za powodzenie misji Witolda Nowaka w Bahrajnie, choć nie zgadzam się, że skoro za jego wyjazd płaci organizator, to mieszkańcom Konina nic do tego. Jeśli bowiem okaże się, że wiceprezydent pojechał tam nieprzygotowany, bez żadnego planu i pomysłu na załatwienie czegokolwiek, to mamy prawo - jako jego pracodawcy – myśleć, że była to jedynie wycieczka krajoznawcza. A na takie wyprawy powinien brać urlop wypoczynkowy.

A dlaczego zaniepokoiła mnie lekceważąca wypowiedź – zapewne kogoś ważnego z magistratu - o zaproszeniu Madonny do podkonińskiej wsi? Bo tak właśnie robi się promocję a nie – żeby nikogo nie urazić, nie będę wdawał się w szczegóły - sadząc we trzech jedno drzewo. I to w garniturach. Ludzie się z tego śmieją – i to jeszcze bardziej niż z zapraszania Madonny do Rumina.

Robert Olejnik