Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościKonin. Z górki na pazurki … i zderzenie z betonem. Uważajcie przy amfiteatrze

Konin. Z górki na pazurki … i zderzenie z betonem. Uważajcie przy amfiteatrze

Dodano:
Konin. Z górki na pazurki … i zderzenie z betonem. Uważajcie przy amfiteatrze
INTERWENCJA

Fot. Internauta 

Zjazdy na sankach z górki koło konińskiego amfiteatru mogą być niebezpieczne. Przekonał się o tym jeden z naszych czytelników, który wybrał się tam wraz z dziećmi. Jedno z nich zjeżdżając ze wzniesienia, zderzyło się z betonową ławką i koszem, ustawionymi przez miasto w ramach projektu Zielone Korytarze. Jak informuje Internauta elementów, które stwarzają zagrożenie, jest tam więcej. 
 
- Tym razem skończyło się na siniakach i bólu, ale mogło być gorzej. Dlaczego tak bezmyślnie w miejscu, które zimą od lat zamienia się w wielką zjeżdżalnię dla dzieci postawiono elementy małej architektury, które przeszkadzają w zabawie i mogą być niebezpieczne? - pyta zdenerwowany czytelnik. 

Tymczasem błędy przy projektowaniu tej przestrzeni opisał w czerwcu tego roku Robert Olejnik w cyklu ukazującym się na portalu LM.pl KONIN JEST NASZ. Już wtedy zwrócił się do Urzędu Miasta z prośbą o wyjaśnienia. Zainspirowany przez mieszkańców okolicznych bloków pytał m.in. o kwietną rabatę, jaka pojawiła się na trasie saneczkowych zjazdów. W swoim tekście przypomniał również o tym, że problem z zagospodarowaniem terenu przy amfiteatrze jest od dawna. 
 
- To miejsce ma zresztą wyjątkowego pecha, bowiem od lat zagospodarowywane jest metodą - trudno o bardziej adekwatne określenie - partyzancką. Zaczęło się od sadzenia drzew i ustawiania ławek wzdłuż ścieżki - dzisiaj już asfaltowej - która zaczyna się za wieżowcem niegdyś wyróżniającym się neonem „Aluminium”, a prowadzi na sam dół rzeczonej niecki. Ponieważ ławki i kosze na śmieci znalazły się na drodze saneczkowych zjazdów, od czasu do czasu któreś z dzieci lądowało na twardej przeszkodzie. Przynajmniej w kilku przypadkach, a raz sam byłem tego świadkiem, konieczny był przyjazd karetki pogotowia ratunkowego. 

Mój redakcyjny kolega swój czerwcowy artykuł zakończył tak: 
 
- Nie bardzo wierzę, że ten tekst pobudzi kogokolwiek do refleksji, bo o wspomnianych wyżej absurdach pisałem już - bez żadnego skutku - wiele razy. Po co więc o tym wszystkim piszę? Robię to, żeby - jak zwykł mawiać mistrz Zygmunt Kałużyński - było napisane. Bo ktoś musi przecież dokumentować bezmiar urzędniczej bezmyślności, której rezultatem jest marnotrawienie dziesiątek i setek tysięcy złotych. Choć jest jedna szansa na uratowanie wydanych pieniędzy. Posadzonym roślinom nic się nie stanie, jeśli... zimy nie będzie. 
 
Jednak na nieszczęście dla magistratu zima przyszła i powróciły pytania o projektowanie miejskiej przestrzeni zgodnie z tym, jak jest użytkowana przez mieszkańców. I tym razem zwróciliśmy się do magistratu o komentarz. Czekając na wyjaśnienia, skorzystaliśmy z wiedzy specjalisty. 
 
- Niestety mankamenty pojawiające się w projekcie zielonych korytarzy udowadniają, że nie da się zaprojektować dobrej przestrzeni „zza biurka”. Poza przypadkowymi niekiedy lokalizacjami nowej małej architektury razi przede wszystkim brak uszanowania sposobu, w jaki mieszkańcy od lat użytkują dane przestrzenie. - mówi urbanista Filip Walkowiak i podaje konkretne przykłady. - Problem ten pojawił się m.in. przy amfiteatrze, gdzie nasadzenia i ławki umieszczono w miejscu górki saneczkowej, ale nie tylko. Podobny problem wystąpił na skrzyżowaniu Dworcowej i Alei, przy dawnym zegarze. Tam z kolei w miejscu miejskiego placu, takiej nieformalnej agory, gdzie koninianie niejednokrotnie zbierali się na pikietach i manifestacjach, a na co dzień przewija się mnóstwo osób, urządzono rabatę. Zieleń w mieście też trzeba projektować z głową, szczególnie że wystarczyło w tym wypadku przesunąć projektowane nasadzenia o kilkanaście metrów w stronę dworca. Bezrefleksyjność projektantów widać też na Chorzniu, gdzie zielony teren pomiędzy Spółdzielców a Makową wysypano kamieniami, nazywając go ogrodem deszczowym. Paradoksalnie jednak ten obszar i bez tego świetnie retencjonował wodę pełniąc funkcję zielonego skweru, tak więc można uznać, że były to pieniądze wyrzucone w błoto (lub raczej w tym wypadku - w skalniak). 

Jak tylko dotrą do naszej redakcji wyjaśnienia z magistratu, niezwłocznie je opublikujemy. Zapytaliśmy m.in. o to, czy ustawione przy amfiteatrze ławki i kosze można przenieść w inne miejsce, tak aby zjeżdżanie na sankach stało się bezpieczne. Tymczasem radzimy, abyście uważali na swoje pociechy.  

Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole