Telenowela za milion

Kary od roku do 2 lat więzienia w zawieszeniu domagał się prokurator dla trójki oskarżonych w sprawie kradzieży miliona złotych. Po mowach końcowych, sąd wznowił postępowanie i zmienił kwalifikację czynów.

Sprawa sięga czerwca 2010 roku. Wtedy do domu państwa D. na konińskim Chorzniu miał wejść złodziej, który wyniósł reklamówkę z 230 tys. euro. Jak się później okazało, żadnego włamania nie było. Pieniądze ukradła 17-letnia Klaudia D., córka państwa D.

Dziewczyna była zakochana w starszym o kilka lat Marku K. Miał on nakłaniać nastolatkę do kradzieży, dzięki której będą mogli razem wyjechać. Omamiona wizją dostatniego życia Klaudia D., zrobiła co kazał jej ukochany. Sfingowała włamanie. Marek K. poprosił swojego kolegę - Dawida R. o wybicie szyby w domu państwa D. i pomoc w kradzieży pieniędzy.

Marek K. zabrał reklamówkę z blisko milionem złotych. Część z nich wydał na nowy samochód, telewizor i komputer, a resztę ukrył u Doroty G. Jej również mężczyzna obiecywał wspólne życie za skradzione pieniądze.

Historia z miłością w tle skończyła się w sądzie. Na ławie oskarżonych zasiadł Marek K., Dawid R. i Dorota G. Sprawa Klaudii D. wyłączona do oddzielnego postępowania w sądzie rodzinnym, została umorzona.

Po trwającym niespełna rok procesie, wygłoszone zostały mowy końcowe. Prokurator podkreślając, że wina oskarżonych nie budzi wątpliwości wniosła o 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat dla Marka K., rok i trzy miesiące w zawieszeniu na 4 lata dla Dawida R. oraz rok więzienia na 4 lata więzienia dla Doroty G.

Z takim wnioskiem nie zgodzili się oskarżyciele posiłkowi. - Marek K. działał z premedytacją. Oskarżony uzależnił od siebie niepełnoletnią Klaudię i doskonale nią manipulował. On czuje się jak bohater telenoweli, a nie sprawca poważnego przestępstwa – mówił mecenas Karol Gadzinowski. - Wnoszę o wymierzenie oskarżonemu bezwzględnej kary 5 lat więzienia – dodał.

Obrońca Marka K. podkreślił, że Klaudia może i była zmanipulowana, ale nie była do niczego nakłaniana. Nie jest osobą pozbawioną woli. Ona działała na szkodę rodziców, z którymi nie miała dobrego kontaktu. Co do szkody to jest ona ciągle wirtualna. Nikt nigdy nie policzył tych pieniędzy – mówił adwokat oskarżonego. - Ciężko w tej sprawie, która jest niejasna wnosić o konkretny wymiar kary. Proszę o sprawiedliwy wyrok – dodał obrońca.

W ostatnim słowie Marek K. stwierdził, że został wrobiony. Dorota G. natomiast podkreśliła, że odcięła się od byłego ukochanego, zrozumiała swój błąd i żałuje.

Po wszystkich przemowach, sąd wznowił przewód sądowy. Zdecydował jednocześnie o zmianie kwalifikacji czynu w związku z wątpliwościami dotyczącymi skradzionej kwoty i udziału w przestępstwie Doroty G.

Wyrok w tej sprawie zapadnie w przyszłym tygodniu.