Nowa miotła nie pomogła. Górnik po jesieni w strefie spadkowej
Ciężką i niezbyt udaną rundę ma za sobą Górnik Konin. Pomimo zmiany trenera biało-niebiescy nie przełamali serii porażek u siebie i po siedemnastu kolejkach plasują się w strefie spadkowej.
Kadrowa rewolucja osłabiła start
Latem Górnik przeszedł kadrową rewolucję. Z zespołem pożegnało się aż siedmiu zawodników, w tym kilku podstawowych piłkarzy. W ich miejscu klub ściągnął zastępców, ale dla zespołu walczącego o utrzymanie ważniejsze od jakości poszczególnych zawodników jest ich zgranie. Pokazała to zeszłoroczna runda jesienna, gdy klub w większości utrzymał kadrę, a wyniki były najlepsze od czasu awansu.
W tym sezonie trener Damian Augustyniak takiego komfortu nie miał. Polepiony na szybko zespół wystartował słabo, notując trzy porażki z rzędu. Później jednak drużyna spisywała się coraz lepiej, grała nieźle, choć nie zawsze przekładało się to na punkty. Największą zmorą były mecze w Koninie. Górnik u siebie nie wygrał od 9 marca 2019 roku. W pierwszej kolejce rundy wiosennej bieżącego sezonu biało-niebiescy będą więc walczyć o to, żeby nie dobić do 365 dni bez zwycięstwa na własnym terenie.
Nie dość, że Górnik przegrywał, to pod koniec rundy ulegał jeszcze w kiepskim stylu kiepskim drużynom. 2:3 z Gwardią Koszalin, czy 1:2 z Bałtykiem Koszalin - to wyniki, które bolały każdego kibica z Konina. Stąd decyzja zarządu o zmianie trenera.
Jesienna klątwa dopadła Augustyniaka
Górnik w ostatnich sezonach regularnie zwalniał trenerów w rundzie jesiennej. Wybronił się jedynie Sławomir Suchomski przed rokiem. Wydawało się, że Damian Augustyniak z tegorocznych problemów również wyjdzie obronną ręką. Z opóźnieniem, ale jednak, jesienna klątwa dopadła i jego. Z posadą pożegnał się pod koniec października.
Pracę nowego szkoleniowca, Grzegorza Dziubki, w pełni oceniać będzie można najwcześniej po rundzie wiosennej. Już teraz jednak widać, że pierwszy efekt ,,nowej miotły", na który często liczą zarządy klubów, nie podziałał. Górnik w czterech spotkaniach pod wodzą nowego szkoleniowca zdobył zaledwie jeden punkt, nie przełamał serii porażek u siebie, a jedynym godnym odnotowania wynikiem jest remis na trudnym terenie w Szczecinie.
Dziurawa defensywa przyczyną słabej pozycji
35 straconych goli jesienią to drugi najgorszy rezultat w III lidze gr. II i niewiele lepszy, niż dwa lata temu, gdy Górnik stracił 40 goli i zajmował przedostatnie miejsce w tabeli. To efekt letnich osłabień. Ani Wiktor Beśka, ani Klaudiusz Kurek nie zastąpili w pełni Mateusza Kolińskiego. Obaj niezłe interwencje przeplatali z błędami, żaden z nich nie wywalczył sobie również pewnego miejsca w pierwszym składzie.
Nie lepiej było w środku obrony. Bardzo dobrze w defensywę wpisał się co prawda Bartosz Zakrzewski, ale brakowało mu partnera. Robert Jędras kolejny sezon do siebie nie przekonuje. Z musu cofany do obrony był więc Maciej Adamczewski. Lepiej Górnik wyglądał na bokach, z fajnej strony pokazał się przede wszystkim Szymon Bartosik, ale i jemu i Jakubowi Staszakowi brakowało zmienników i rywalizacji.
Cały atak na barkach Przybyszewskiego
W ofensywie Górnik grał podobnie, jak w poprzednich sezonach. W Koninie cały czas brakuje bramkostrzelnego napastnika. Maciej Gaszka to kolejny po Jeremiaszu Greli i Kamilu Zielińskim z młodych piłkarzy, którzy w Górniku nie pokazali swojego talentu. Choć dostawał szanse i od Augustyniaka, i od Dziubki, rundę jesienną kończy bez gola i bez asysty.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.